Pierwszego dnia gościliśmy w domu u Niny od Figi, której serdecznie dziękujemy za podwózkę i mile spędzony czas! I te niezapomniane mycie glanów szlauchem...:)
Jedną z rzeczy, którą chciałam z nim przepracować było odpoczywanie w każdych warunkach. Posiadając psa, którego naprawdę rozpiera energia od środka, staje się to dwa razy trudne. Jak to każdy zwykł powiadać, na 9 lat to on nie wygląda, ani się nie zachowuje. Wręcz bez przerwy wyprzedzał trzy razy młodszą od siebie Figę :)
I z tym zaskoczył mnie pozytywnie. Odpoczywał wszędzie. U Niny na różowym dywaniku, w aucie, w którym był pierwszy raz i jeszcze podczas podróży mnie nie widział (!), na zawodach w klatce, na plaży, oczekując na autobus, w autobusie, w całkiem nowym domu, w którym był pierwszy raz, i w pociągu itd. :)
Na zawodach w otwartej klateczce :)
I generalnie bardzo miło wspominamy ten wyjazd. Pomijając drogę powrotną w pociągu... Zachciało mi się podróżować wagonem dla osób z większym bagażem no i mam skutki. A to rower zwalił się na Barko (na szczęście w ostatnim momencie uciekł przed nim, jednak stres nie chciał go opuścić aż do końca), a to przysiedli się pijacy, zaczepiający psa... No ale cóż, jak to bywa w moim życiu, bez przygód się nie obejdzie. ;)
Overki kijaszkowe nad morzem.
Aha! No i Barkas pierwszy raz był nad morzem! Jak zwykle odstawiał swoje tańce z falami i kroplami wody, a nawet aportował mi kijka z większej głębokości.
Teraz oboje odpoczywamy, bo w piątek czeka nas kolejna podróż i to o wiele dłuższa! Do zobaczenia na seminarium pod Koszalinem :)