Recenzja: Kong BraidZ

Niewiele ponad tydzień temu, dzięki uprzejmości Naszezoo.pl, zostaliśmy wraz z Barko obdarowani jednym z produktów od znanej ze swojej wytrzymałości firmy Kong. Poświęciłam ostatni tydzień, by jak najlepiej przedstawić Wam ten produkt.

Kong BraidZ jest serią wytrzymałych zabawek, przeznaczonych do szarpania i przeciągania się. Dodatkowo może mieć funkcje czyszczące zęby.

Do wyboru mamy BraidZa w różnych kolorach, rozmiarach i kształtach. Kong ten występuje jako żyrafa, małpka, zebra, tygrys, żaba i dinozaur (dwa rodzaje). Na polskim rynku zoologicznym jeszcze nie spotkałam dwóch ostatnich, ale wszystkie inne typy BraidZa z łatwością można dostać w lepszych internetowych sklepach. 




Psy mają wrodzoną potrzebę żucia i gryzienia. Szarpanie i przeciąganie się z psem wpływa bardzo korzystnie na psi układ nerwowy. Podczas szarpania się z psem zabawką, aktywność hormonów odpowiedzialnych za poczucie szczęścia (endorfin) w jego mózgu zwiększa się. Pies może wyżyć całą nagromadzoną energię, przy okazji świetnie się bawiąc z właścicielem. Nie od dziś wiadomo, że nagroda w postaci szarpaka jest dla psa dużą motywacją. 

Póki co szarpak został przetestowany przez Kleo (prawie Australijskiego Kelpie) i Barkasa (mistrza w sitowaniu każdego dysku frisbee). Myślę, że jest to bardzo mocna ofensywna na szarpak i podołał on całkiem w porządku. Co prawda, na chwilę obecną jedna noga jest dłuższa od drugiej, a w miejscu mostka pluszowego zwierzaka widać trochę waty, to jednak to dobry wynik przy takich niszczycielach.

Kolejny warty do poruszenia fakt, to piszczałka. Nie doczytałam w opisie produktu, że ją zawiera. Mój pies, odkąd pamiętam, boi się piszczących rzeczy (ba, nawet klikera się boi i naprawdę nie sposób to zmienić. Po prostu znajdujemy inne metody szkolenia i wyszukujemy zabawki bez piszczałek). Pobawiłam się nim kilka pierwszych razy i nawet jej nie odkryłam! Dopiero zrobiła to Kleo. Jednak nie ma tragedii - zabawka jest na tyle interesująca i ciekawa, że nawet, gdy raz na jakiś czas mój pies przypadkowo naciśnie piszczałkę, nie powoduje to u niego typowego uciekania i chowania się. Kontynuuje zabawę, może po prostu bardziej ostrożnie, jednak jest to dla mnie znaczący progres, jeśli chodzi o mojego małego, pokręconego psa Barkasa. 

Odstające łapy i głowa pluszowych zwierzaków nakręcają zabawę. Wystarczy kilka razy zabawką potrząsnąć, aby mieć przed nosem gotowego do zabawy psa. Jednak przy niszczycielach typu Barkas są łatwym elementem do oderwania.
Ponad to, trenująca flyball z Kleo Asia, mówi że to idealna zabawka by nagrodzić psa po zadaniu. Szczególnie jeśli nie boi się piszczałek :)



Przechodząc do meritum sprawy:

Plusy:
+ super zabawka na treningi/zawody
+ dość wytrzymała (zaznaczę, że nie nazwę jej wytrzymałą, ani super wytrzymałą i według mnie słowo "dość" stanowi tutaj klucz)
+ po złożeniu i ściśnięciu zajmuje mało miejsca, mieści się do większych saszetek na biodra
+ materiał, z którego wykonana jest zabawka umożliwia pranie jej w pralce
+ jest ciekawa dla wielu psów
+ kolor zabawki sprawia, że nie zgubi nam się w trawie
+ pomaga w czyszczeniu zębów 
+ między szczeliny można wepchnąć smakołyki, dzięki czemu pies będzie miał zajęcie na dłuższy czas
+ zabawka 2in1 - szarpak + piszczałka daje fajne połączenie dla większości psów (oprócz Barko :D)
+ pies nie ma problemów z łapaniem jej podczas overa czy vaulta

Minusy:
- przy naprawdę niszczycielskich psach trzeba się liczyć z szybką zużywalnością zabawki
- szybko się brudzi (taaak, jestem z tych psiarzy-czyściochów)
- nie dla psów, które się boją piszczałek, aczkolwiek przy mniejszych fiksatach niż Barkas, zabawka może być dobrym narzędziem do przekonania psa, gdyż jest to piszczałka o średniej intensywności dźwięku
- odstające łapy i głowa sprawiają łatwy cel dla psów niszczycieli

Wybaczcie, że nie uraczyłam Was dużą ilością zdjęć, jednak jest to dość trudne - bawić się i jednocześnie robić zdjęcia psu. Pomimo wszystko, polecam tę zabawkę.
Dziękujemy serdecznie sklepowi NaszeZoo.pl za sprezentowanie nam tego miłego upominku!


Mój mały wielkanocny zajączek :D

Ah i w końcu dam chociaż taki filmik:
Idealnie to nie wygląda, ale to jedna ze sztuczek, z których jestem naprawdę dumna. Jeszcze jakiś czas temu Barkas miał spore wątpliwości i nie mieściło mu się w głowie jak można tak po ludziach skakać! Obecnie, gdy za mocno się nakręci i zapomina myśleć i słuchać o co go proszę, oferuje mi owe vaulty... I nie ważne, czy jestem odświętnie ubrana, czy nie :D

Zbitek różności.

Ugh, rzadko piszę, a obiecywałam poprawę. Poradzę wam jedno - jeśli chcecie mieć życie, nie idźcie do liceum. A pewnie za ponad rok, już na studiach, powiem wam, żebyście nie szli na studia :D Doba kurczy się niesamowicie, kiedy nie dość, że ma się szkołę, naukę, a do tego jeszcze kilka różnych pasji i nie daj boże - zwierzęta i przyjaciół. :P
Po za standardowym wyrabianiu u Barko kondycji, udaliśmy się ostatnio nawet na pseudo-agilitki. Niestety, chociaż filmiki nagrane, nie mam ich w czym przerobić. Moja odwieczna zmora, programy do video. Podzielę się jednak dwoma screenshotami:

Barko adżilitki.

Barko vault. 

W między czasie nastąpiło kilka deszczowych dni, które spędziłam chorując w łóżku. Ale jako, że nienawidzę marnotrawić czasu, cyknęłam też takie fotki:


A w ten weekend przebyłam łącznie 400 km w ciągu niecałych dwóch dni. Byłam na wyczekanym koncercie, by następnego dnia wstać rano i tłuc się autobusem cztery godziny na zawody agility w Gdyni. To były jedne z lepszych zawodów, na których byłam. Atmosfera była mega, a ludzie wokół mnie jeszcze lepsi.

 Yaga, super tervik :)

 Lastecki, psychopata. 

 Zazu, yorko-dalmatyńczyk.

Lucy, zdobywczyni łapki do A2 :D