Little star

Ostatni tydzień spędziliśmy na codziennych treningach, w różnych miejscach mojego miasta, wraz z Oliwią i jej prawie-yorkiem Zazuzinką :D Dochodzę do wniosków, że systematyczność to naprawdę super sprawa. Po za dwoma problemami, z którymi wiem jak walczyć, jednak potrzeba na to czasu, mój pies pracował wytrwale, codziennie, jak go tylko o to poprosiłam. Dzięki regularności ćwiczenia, poszliśmy w kilku kwestiach do przodu. Obecnie znowu mamy odrobinę gorszy okres, bo nie mam już takiej motywacji by codziennie biegać z nim ćwiczyć, ale myślę, że po moich wyjazdach na pewno do tego wrócimy. Przede wszystkim - regularnie! Teraz, gdy już wiem, że nie ma problemu ćwiczyć kilkanaście dni pod rząd. Muszę się naprawdę spiąć, bo już dużo osiągnęliśmy i tylko cienka granica nas dzieli, byśmy osiągnęli jeszcze więcej.
Druga sesja wskakiwania na stopy :D On jest dłuuugi, ale bardzo się stara<3
Czas najwyższy na DCDC, świetnie sobie radzimy... :P

Omnomnom.

Mam głupi ryj :)

Nastała noc, czas najlepszych rozkmin. :P Chciałabym, by ten blog był moim pamiętnikiem pracy z nietuzinkowym psem. A naprawdę, uwierzcie, można o tym poematy pisać. Ale cóż, nie idę na prościzne, nie kupuję owczarka niemieckiego, bordera, czy aussie, tylko walczę z moim osobistym miszczem krępego ciałka :D

Zacznijmy od fundamentów:
Samokontrola - wychodzi nam super! Jestem dumna z naszej samokontroli, szczególnie u głodzonego pieska (ale w sumie po co go głodzić, skoro on i tak zawsze będzie parówa... :P) ostatnio wzmagało się kradnięcie jedzenia. Obecnie, pojawia się również, ale dużo rzadziej i po za ćwiczeniami. Świniak myśli, że jeśli jest koniec, to może sobie grzebać po torbach - skrupulatnie będę wyłapywać i porządnie uświadamiać, że nie tędy droga.
Samokontrola podczas ćwiczeń - super. Jeszcze dużo pracy przed nami, ale sukcesem jest chodzenie przy nodze w kontakcie, podczas gdy na misce koło nas leżą smakowitości i równanie gdy mam parówkę w lewej ręce - baaardzo prosty cel, a jednak się nie nabiera.
Samokontrola to jednak nie tylko żarcie. Mój pies ma bzika na punkcie wody. Szusz aż się trzęsie, jeśli jesteśmy koło niej, a ja nie pozwalam mu wejść. Obecnie praktykujemy minuta pływania>minuta pracy przy wodzie>minuta pływania>minuta pracy przy wodzie itd. Trzeba ogarnąć jakoś tą wielką kupkę emocji zwaną Barkasem. 
Kontrola przy innych psach - to, że na naszą polankę wbiega chamsko pies nastawiając się do Ciebie jak głupi, to nie znaczy Barkasie, że rzucasz wszystko i lecisz. Robiliśmy już na to ćwiczenia, trzeba do nich powrócić. Na milion procent.
Kontrola emocji przy przegrzaniu - czyli zagryźć i pozaczepiać wszystko. Muszę koniecznie kończyć ćwiczenia, przed zbyt dużą dawką po prostu emocji związanych z nimi. Co prawda, gdy już się Barko wkręci, to to trudne, będzie tyle stał, aż nie rzucisz mu smakola na odczepne. NIE RZUCAĆ! Metoda z linką, metoda z noszeniem kości/gryzaków, metoda z kopaniem, metoda z nagrodą za spokojne leżenie.

Dynamika, szybkość:
Budujemy, budujemy. Mamy bardzo dużo sposobów i nie wiem, który jest najlepszy, więc ciągle używamy wszystkich. W sumie na dynamikę z Barko nigdy nie narzekałam, to taki pies, który MUSI się ruszać, nazwałabym go ADHD, gdyby nie to, że on woli przebiec się sam 90899 kilometrów, niż np. pobawić się z piłką ze mną. (Taka wycieczka własna - kiedyś Barkas był tak zaaprobowany środowiskiem, że nawet NIE CHCIAŁ przyjąć smaka ode mnie na dworze, a co dopiero za niego pracować.)
Dynamika przy pozycjach jest zazwyczaj ładna, przy aporcie również, skoku przez przeszkodę również. Powroty przy przywołaniu są szybkie, aczkolwiek wiem, że stać go na więcej. No i moje ukochane chodzenie przy nodze, póki co spoko, nie ociąga się, bardziej już wyprzedza, ale mamy sporo do doszlifowania.

Precyzja:
Nad tym ubolewam. Czasem włącza mu się tryb > ja chcę teraz, ja chcę już daj daj <kto zna barkasa może zaprezentować w myślach jego wymowne sapanie jak jest na coś nakręcony>. Jest strasznie znudzony równaniem, więc tutaj walczymy i o dynamikę i o precyzję. Po za tym 7/10

Motywacja (+równowaga między nagrodami)
No i temat rzeka, jak dla nas. 
Z jednej strony Barkas pracuje nawet za suchą karmę, która może w misce leżeć miesiącami, a on jej nie je, a z drugiej widzę różnice przy śmierdziochach. Ostatnio byłam zszokowana, jak mój pies robiąc samokontrolę na śmierdziochy nawarczał na psa, który śmiał przechodzić pięć metrów dalej oO Całe szczęście, że już się smakami dzieli i nie ma szaleju w oczach, gdy daję innemu psu. 
Tak czy inaczej, marzy mi się ranking atrakcyjności żarełka. Jako, że jestem wegetarianką i nie chodzę do rzeźnika (jakoś podając psu podczas treningu nie ubolewam nad losem tych zwierząt), to muszę zagonić mamusię, by wykupiła pół sklepu. Koniecznie. Także, RANKING ATRAKCYJNOŚCI, gdyż chciałabym nosić smaki słabe, smaki średnie i smaki mega na treningi, by pokazywać psu różnice między wykonaniem ćwiczeń.
Z drugiej zaś strony... Nagroda szarpaniem... Zazdroszczę każdemu właścicielowi, który dostał psa, z ochotą na zabawę od początku.
My to wypracowaliśmy. I kiedyś było lepiej. Wydawało mi się najpierw (7-8 miesięcy temu), że to przez zęby mój pies jakoś stracił ten swój dziki, wypracowany gniew-miłości na szarpaczki. Okazało się, że zęby ma idealne. Ba, lepsze od niektórych 2-latków. Drugi trop - kiedyś go pogryzł pies i do tej pory rany na dolnej wardze tworzą bolesne strupy - bardzo nie lubi jak go tam dotykam. Więc może, może?
Obecnie zauważyłam coś skrajnie śmiesznego  - mój pies szarpie się dla mnie. Nie dla swojej pociechy, dla mnie. Gdy go zwalniam podczas szarpania, totalnie traci zainteresowanie. Gdy go zwalniam podczas jedzenia, dalej stoi nade mną i czeka "no weź, no weź, jeszcze jedno siad plsss". Co innego jest z frisbee, zwalniam go z pracy na frisbee, a on drze na mnie japę. No i weź takiego zrozum. 
Motywacja ja - tu muszę po prostu nagrać, co go najbardziej rozochoca.
Motywacja świat - kopanie trawy jako najlepszy motywator ever! Nie mogę o tym zapomnieć i po czymś super dawać mu takiego jackpota. 
(Nawiasem, bo zaraz zapomnę - wąchanie sisiów podczas pracy NEVER, odciągamy, prosimy o coś i w zależności od stanu umysłu, albo pracujemy dalej, albo kończymy, robimy obieg i pozwalamy)

Świadomość małej dupki:
jest!
Wszelkie cofania, szukania tyłkiem "czegoś" ma bardzo ładnie zrobione (aż za bardzo, jak się odmóżdża prezentuje mi tyłek na drzewo/ścianę lub ósemki tyłem). Bardzo ładnie pracuje tyłkiem. ALE! Nasze skręty lepsze są do wewnątrz, niż na zewnątrz. Na zewnątrz bardzo często mi się odkleja od nogi, "bo to przecież taki duży skręt, to miejsca potrzeba". Oj nie, Barkasiku, wcale nie. Będziemy szlifować (ehh, sama wolę skręty po wewnętrznej :<)

Koncentracja:
Ludzie, autobusy, samochody, motory, ludzie na wózkach, dzieci, radiowozy na sygnale - oki!
Nieznany pies w okolicy - muszę podejść no weź mi pozwól, proszę, proszę, proszę, no zobacz, już nie będę tak super pracował zobaczysz, zobaczysz!

Tak więc generalnie idziemy do przodu, ale powolutku i robimy bardzo, bardzo, bardzo dużo fundamentów, nowe miejsca, NOWE PSY, jedzenie i szarpanie!

Oh, wypociłam ogroomny wpis, a za pięć godzin wstaję i wraz z Barkasikiem udajemy się nad jeziorko. Będą szczeki, będą odmóżdżanki, ale podołamy!

Jednak zdjęciowo

Jako, że na sam lipiec prawdopodobnie przypadną jeszcze 3-4 notki (JA I TAKA AKTYWNOŚĆ NA BLOGU OOOO), to pomyślałam, że zacznę od ostatnich psiarskich spotkań, gdzie oczywiście poczyniłam zdjęcia.
Na pierwszy ogień pokażę wam kilka cudaków, które wciąż szukają domów w hoteliku pod Olsztynem. Psiaki są naprawdę fajne i gdybym mogła mieć trzy psy, zdecydowałabym się na jakiegoś, jako kompana wycieczek i milusińskiego do podrapania za uszkiem :) Szczegółowe opisy na ich temat znajdziecie na ich wydarzeniu na fb:
https://www.facebook.com/events/592989630793120/?fref=ts




Spędziłam też kilka dni z bardzo dobrą znajomą, momentami też z jej psem :D



Aż w końcu odwiedziliśmy ponownie Sandrę, która od pewnego czasu dzieli dom wraz z małym rozrabiaką bc - Hero :) Odbyło się też wyczekiwane spotkanie z Sylwią, którą znam już od dawien dawna, jeszcze ze śmiesznego portalu z pytaniami i odpowiedziami :)



Obecnie spędzamy dni trenując z Oliwią i jej prawie-yorko-miszczem Zazu, więc nie nudzimy się :)
Co prawda mamy obecnie z Barkasem jakiś kryzys i myślę, żeby odpuścić mu wszystko na jakiś czas, to jednak nie załamujemy się. 
Z gorszych niusów - wczoraj napadły nas dwa większe psy. Barkasik trochę kuleje, ja mam rozwaloną wargę, ale zawsze mogło być gorzej. Jednakże zaczynam powoli myśleć, że noszenie ze sobą gazu pieprzowego byłoby dobrym wyjściem. Fakt, że taka sytuacja przydarzyła nam się pierwszy raz, ale wolę nie ryzykować, bo następnym może być gorzej. 
Jak zwykle, zapraszam Was na mojego fanpejdża, na którym wszystko jest bardziej aktualne i świeższe niż na tym blogu :) 

Seminarium z Patrycją Kowalczyk!

Zdjęcia już mam, to i notkę w końcu mogę pisać!

Jak zaplanowałam, w poprzedni weekend (28-29.06) pojechałam odwiedzić stare strony. Niegdyś w Koszalinie, a właściwie pod Koszalinem, nad jednym z jezior, spędzaliśmy z Barkasem pół wakacji. Dwa lata temu się to zmieniło, stąd moja wielka tęsknota za zachodniopomorskim. Zobaczywszy seminarium z dopiskiem obedience nie zastanawiałam się długo - super okazja by w końcu odwiedzić jeziorko i znajomych!
PKP :)))

Podróż z mojego miasta do samego Koszalina trwała cztery godziny. Pomimo, że Barkas był atrakcją pociągu i każdy kto przechodził chciał go głaskać, było całkiem zacnie. Pierwszy dzień spędziliśmy nad jeziorkiem
Barko i Molly

A pobyt nad jeziorkiem generalnie go odmóżdżył, bo na seminarium nie miałam swojego psa :D Pomijając fakt, że Barkas nie jest (i nie będzie) kastrowany, a suczka w cieczce/przed cieczką namieszała mu w głowie, i tak zachowywał się jakby ktoś mi psa podmienił. Ten weekend spisujemy do rubryki "jak źle może być z moim psem" :D Rozpraszał się mega, a do tego był wredny. A w klatce to już w ogóle, kazał wszystkim spadać w obrębie metra, bo on tu śpi, bo on ma tu swoje rzeczy i wara od niego i koniec. 

Ten cholerny koziołek :D Foto by Anita Braun

Co prawda w niedziele było odrobinę lepiej, ale i tak to nie był pies, z którym mam przyjemność pracować na co dzień. Chodziłam prawie że w szoku. Fakt, miałam w tym też dużo udziału. I winy. Chodziłam niewyspana, do tego ostatnio bez przerwy choruję (chyba każdy widział na semi, że co chwilę łykałam leki :p), no i jeszcze... mój mózg też uciekł. Najlepsze akcje to na przykład - wydanie psu komendy na obrót w lewo, podczas gdy naprowadzam go do ósemki tyłem. Jeszcze lepsza - rzucić pasztetem zamiast koziołkiem z hasłem aport :D
Fot. Alicja Andrukajtis

Z plusów: 
Widziałam błędy innych psów w stosunku do mojego psa. Kiedyś widziałam Barkasa jako tego najgorszego, ale teraz jestem całkiem ogarnięta w kontaktach międzypsich. Bo dziwne, gdyby Barko nie reagował, gdy inny pies się w niego wpatruje i nie spuszcza wzroku przez dwie minuty :D
Drugi ważny plus - super atmosfera! Naprawdę, świetnie się pracowało przy tak wyluzowanych ludziach. A spanie na domkach pod Gościnem, i ta wycieczka na plaże podczas deszczu - best.
Kolejny plus - wiem, że umiem sobie z nim poradzić w takich sytuacjach. I dostałam zalecenie by po prostu częściej go brać w miejsca, gdzie na małym kawałku ziemi jest mnóstwo psów i jeszcze wszystko jest obsiusiane :P 

Stan umysłowy mojego psa przez te dwa dni :P 

Upadek na dno jest czasem potrzebny, żeby później wybić się niesamowicie wysoko. Tak więc nie załamujemy się, walczymy dalej! 

Jak zwykle, ogłoszenia wyjazdowe: po szóstym lipca wyjeżdżam na kilka dni do Olsztyna, po jedenastym lipca wyjeżdżam na kilka dni do Gdyni, dziewiętnasty i dwudziesty lipca spędzę nad jednym z mazurskich jezior, no i oczywiście zawitam na DCDC sopot. Jeszcze zobaczymy, czy z psem czy bez psa. Chciałabym w końcu "wyżyć się" fotograficznie, a poświęcając uwagę i psu i aparatowi jest z tym ciężko.