Z pozytywnym nastawieniem biorę kilka smakołyków, mopa i kilka frisbiczków. Ubieram też nowe buty, żeby je 'rozchodzić'. Przychodzimy na polankę, 'Barko siadaj, okej, leć', gdy Geniusz sobie sobie śmiga, ja wyjmuję dyski i rzucam sobie kilka rzutów. W końcu przywołuję piesa, robimy trochę chodzenia przy nodze, trochę szarpania mopem i na koniec trochę szarpania dyskami i króciutkie rzuty. Pies spisuje się całkiem nieźle, chociaż jak zwykle nie chce puścić dysków, a gdy próbuję chwycić dysk tak, by był pionowo, pies pisnął z bólu (ale według weterynarza nic niepokojącego nie ma z zębami ani z dziąsłami i rzeczywiście stan zębów wydaje się być wzorowy jak na niespełna dziesięciolatka). Drugim razem przy takiej samej sytuacji już nie piszczy. To jest jednak temat rozważań na inną notkę.
Zaczyna kropić, więc zbieramy się do domu. Będąc na chodniku czuję grubą warstwę 'czegoś' na podeszwie. To coś okazuje się być kupą. I to nie jedną.
I to nie pierwsza taka sytuacja. Zdarza mi się to ZA KAŻDYM razem. Moje miasto może brać udział w konkursie na najbardziej zagównione miasto z gwarancją wygranej.
I nie dziwię się zwykłym zjadaczom chleba 'wieszania psów' na psiarzach.
Krótka piłka.
Masz psa? Sprzątaj po nim!
Spotkałam się już kilka razy z psimi 100dniowymi wyzwaniami. Zazwyczaj jest to wykonanie iluśtam psich sztuczek w ciągu tego czasu.
Stwierdziłam, że zaszaleję i też je podejmę.
Absolutnie nie w kontekście sztuczek, Barkas zna ich miliony.
Natomiast w kontekście "ŁOGARNIJ BARŁKO" - jak najbardziej.
Do tego wyzwania zaliczają cztery poziomy realizowane w tym samym czasie, dzięki czemu się uzupełniają i wzmacniają. Są to:
a) Poprawianie więzi z przewodnikiem (przyznaję się bez bicia, zawiniłam)
b) Jeszcze lepsza resocjalka
c) Przywołanie i rozproszenia (daję w jednym punkcie, bo oba aspekty mamy połowicznie przerobione)
d) Opieka zdrowotna (łapy, kręgosłup i zęby, zamierzam po prostu latać po weterynarza dopóki jakiś mi nie powie, że pies jest chory. Bo wszyscy dotychczasowi widzą w nim zdrowego, wysportowanego psiaka. A ja wiem, że tak nie jest.)
Relacja ze stu dni naprawczych będzie pojawiała się co 20 dni. ;)
A może Wy podejmiecie wyzwanie?
Mnie to też okropnie wkurza! U nas nikt, absolutnie nikt (no,poza mną) nie sprząta po psie. Bo są to ludzie, którzy wychodzą z psem na 5 minut, żeby na ogrodzie nie brudził. A później ja chcę wyjść na tą piękną polankę na trening i co? Nie ma gdzie kroku postawić...
OdpowiedzUsuńMy takie wyzwania mamy ciągle, ale w sumie wystarczy że mam cele w głowie :D.
Pomijając mnie, znam tylko jeszcze jedną osobę, która nosi przy smyczy dozownik do woreczków...
UsuńSzkoda że nie posprzątanie po swoim psie nie jest karalne...
OdpowiedzUsuńJest. Pod warunkiem, że Cię straż miejska za psi zad na gorącym uczynku złapie.
UsuńMagda<33
Usuńpo sesji z chęcią podejmę wyzwanie :p zwłaszcza szcztuczkowe, bo z nimi u nas jesteśmy trochę do tyłu.
OdpowiedzUsuńu nas raczej ludzie sprzątają, ale większość właścicieli małych psów jest zdziwiona kiedy słyszy o sprzątaniu- przecież to taka maleńka, słodzutka kupeczka z takiego przesłodziutkiego maleńkiego pieseczka… -.-
zazdroszczę chociażby tego raczej:<
Usuńpsie kupy, mieszkam na wsi więc zbyt nie ma z tym problemu bo w sumie tylko mój pies wyprowadzany jest na spacer na polne drogi. Nie spotkałam się z kimś kto ma psa i spaceruje z nim codziennie po pracy czy przed pracą. Są ludzie od czasu do czasu ale to spacer poza ogród w domu. Co do miasta to już mam inną opinię a szczególnie w parku, na środku chodnika ? i głupia mina że to nie jego pies.
OdpowiedzUsuńWyzwanie, cóż oficjalnie to się go podjęliśmy już 1 stycznia ;p tylko napisać jeszcze na blogu, ale jakoś nie ma kiedy ;p
Pozdrawiamy :3
W sumie to mieszkam w małym mieście i nie mamy takiego problemu Ja osobiście staram się sprzątać po moim psie, ale jak załatwi się do jakiś haszczy to tego nie robię.
OdpowiedzUsuńz-rudzielcem-przez-zycie.blogspot.com
W naszym mieście ludzie sprzątają, na osiedlu większość właścicieli psów sprząta a jak zauważę, że ktoś tego nie robi to zwracam uwagę a jak ktoś worka nie ma to chętnie się podzielę :D
OdpowiedzUsuń(daisy-yt.blogspot.com/)
W moim mieście chyba też nikt nie sprząta po psach.Zdarza mi się też wdepnąć dlatego zaczęłam patrzeć pod nogi.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w wyzwaniu.
Pozdrawiamy Ola&Luna
Wprawdzie ostatnimi czasy gdy rozgłos zbierania kupek był jeszcze głośniejszy połowa ludzi 'nawróciła' się i zaczęła łaskawie zbierać po swoim psie, sytuacja w parkach się trochę uspokoiła, ale odchodów w moim mieście nadal jest dużo, szczególnie na trawnikach przed domami.. eygh...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki w wyzwaniu ;)
Ha, w takim razie ja wystawiam okolice mojej klatki schodowej do konkursu najbardziej zagównionych miejsc. Nawet nam płotek postawili i strzelili..jak kulą w płot. Teraz już nikt nie chce przez niego skakać i sprzątać po pupilu (bo nie oszukujmy się..co to dla psa te 30cm do przejścia?)
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony warto też zauważyć, że w takich typowo psich miejscach (jak łączki czy lasy) często na odcinku 500m nie ma ani jednego kosza, co mimo wszystko lekko demotywuje..
Ot, takie dwie strony medalu.
Pozdrawiamy i powodzenia w mierzeniu się z wyzwaniem!
[vizsla-kepi]