Fool's holiday

Święta, święta... no a jak święta, to i prezenty!
Barkasowy prezent przyszedł do nas jakieś 2 tygodnie temu i został sprawdzony we wszystkich możliwych sytuacjach ;) Sprawdza się bardzo dobrze, szczerze polecam firmę Dogstyle :)







Święta, święta... Kojarzą się z śniegiem. I chociaż na pewno wielu z was żałuje, że go nie ma - dla mnie to bardzo dobrze :) Barkas się dobrze czuje, chociaż pierwszy w pełni zdrowy grudzień w naszym życiu :) Teraz zajada się resztą urodzinowych prezentów.

I cóż ja mogę tak na koniec roku powiedzieć - bloga mam prawie dwa lata, a dopiero od czerwca tego roku zaczęłam dość regularnie pisać na nim notki i starać się o dobry wygląd. Mam nadzieję, że 2014 rok przysporzy nam tyle atrakcji, że dalej będę miała o czym pisać.

A więc tradycyjnie:
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!

RECENZJA: Premio pasztet z wątróbki w tubce


Chciałam mieć coś uniwersalnego do konga, na spacery, do sesji sztuczkowych, coś właśnie w takiej, a nie innej formie. Wybierałam między wyżej wspomnianym premio, pasztetem z trixie, a TubiDOGiem i pastą do konga. Mój wybór padł na pasztet premio, z takiego względu, iż 3 opakowania miały większą masę niż pasta do konga i 3x TubiDOG, przy czym były niewiele droższe.

I chociaż to moja pierwsza recenzja i przykro mi to pisać, to prawda jest taka, że pomimo ogromnego plusu, produkt ma wiele minusów.

Minusy

  • baaardzo szybko schodzi
    (Paczkę dostaliśmy w piątek popołudniu, w sobotę wieczorem wycisnęliśmy ostatki z opakowania. pomimo tego, że pół soboty nawet w domu mnie nie było. Nie dość, że bardzo szybko schodzi, to jeszcze producent radzi zużyć go szybko po otwarciu.)
  • bąki
    (Szczególnie jak piesek zje pół opakowania w ciągu jednego dnia. Ale jak wyżej wspomniałam - pół opakowania, to jedna 10-15 minutowa sesja. Gdy kupowaliśmy normalny pasztet dla ludzi z hipermarketu w tubie, było tak samo. Więc wydawanie 10 zł, a wydawanie 2 zł przy podobnych efektach... sami sobie dopowiedzcie)
  • bardzo niekorzystne opakowanie
    (Opakowanie to chyba największa wada tego produktu. Po pierwsze - po ściśnięciu pasztetu i tym samym odkształceniu zasobnika zakręcenie go z powrotem jest dosyć trudne. A podczas pracy z psami, szczególnie na spacerze, gdy chcemy go na chwilę schować, może to być uciążliwe. Po drugie - końcówką bardzo trudna do wyciśnięcia. My odcięliśmy górę, dzięki czemu można było wydobyć całkiem spore resztki.)
  • opakowanie vs zimno...
    (Jeśli chcecie móc użyć tubki w każdej chwili - nie trzymajcie jej w lodówce [chociaż to radzi producent]. Wyciśnięcie z opakowania chociaż odrobiny pasztetu, podczas gdy ten jest zamrożony jest średnio możliwe. Używanie pasztetu na spacerze jest jeszcze mniej możliwe. Obecnie na dworze jest zimno, a siłowanie się z tubką podczas gdy mamy zamarznięte palce, i ona jest zamarznięta może boleć :p)

Plusy

  • PSY SZALEJĄ ZA TYM PASZTETEM
    (I to jest baaardzo, baaardzo mocny plus, który kładzie mocny nacisk na minusy. Psy są w stanie zrobić wszystko, by liznąć chociaż odrobinkę. Ogromnie pomocny przy sesjach klikania, psy same z siebie stają na głowie. Barkas, dla tego pasztetu, odważa się robić rzeczy, o których nawet wcześniej nie pomyślałby, że są możliwe. Świetny motywator. Jak jest pasztet, to nawet szyneczka, serek, ani surowe mięsko się nie liczy. Niesamowite dla psich niejadków podczas szkolenia.)
  • Podawanie tabletek jest milion razy prostsze
    (Chociaż raczej nie mamy z tym problemów, wystarczy chytrze podać Barkasowi tabletkę w ramach nagrody podczas sesji, to i tak wypróbowaliśmy sposób podawania tabletki obtoczonej pasztetem. Barkas nawet przez chwilę nie pomyślał, że niechciana tabletka może być w środku. Psy często zjadają serek/wędlinę i tabletkę wypluwają, gdy podajemy ją zawiniętą. Tutaj nie ma takiego problemu.)
  • Wyciśnięcie kilka gram pasztetu do karmy, sprawia że nawet psy nieprzepadające za "JunkFoodem" z chęcią schrupią swój posiłek

Jak widać produkt ma swoje plusy i minusy. Sama mam dość mieszane uczucia, aczkolwiek pomimo wszystko pasztet trochę pomógł nam ruszyć się do przodu z pewnym ćwiczeniem, z którym tkwiliśmy w martwym punkcie od dłuższego czasu. 
Na pewno będzie pomocny dla osób, który mają problem z nagradzaniem swojego psa. W kongu też całkiem całkiem sobie radzi, chociaż jak wpadnie do samego końca, to nawet długomordy Barko nie jest w stanie go wyciągnąć ;) 




Mikołajki

Okazja, by uszczęśliwić najbliższego przyjaciela - psa - powinna być codziennie. Od dawna chciałam kupić te rzeczy, a jako, że na dziś dzień przypadają Mikołajki - stało się jeszcze lepiej.
I tak właśnie przed chwilą, Barkas w pełni szczęścia powitał (w szczególności smaczki) prezenty.



 Zachwycony smaczkami

 "Zachwycony" kurteczką



A Wasze psiaki co dziś dostały? ;)

Planet Pet Society

Pod koniec października wysłałam swoje zdjęcia na konkurs Planet Pet Society i zostałam wyróżniona. Bardzo miło mi było z tego powodu, że ktoś docenia moje pracę i nietypową urodę Barkasika :) Nagrody przyszły kurierem wczoraj pod wieczór - i zrobiłam jedynie kilka brzydkich zdjęć na szybko.

Tak wyglądała nagroda: zażyczyłam sobie rybę z przysmaków liofilizowanych oraz filet z kaczki i paluszki z tuńczyka z przysmaków naturalnych (chociaż Barkas nie ma tak dużej alergii na kurczaka, wolę nie ryzykować, bo raz na jakiś czas potrafi wystąpić reakcja alergiczna). Dostaliśmy dodatkowo dwa kabanosy - jeden z wołowiny, drugi  bodajże z jagnięciny oraz piszczącą zabawkę (a Barkas piszczących zabawek boi się od zawsze. Ale to nic, mamy komu oddać ;)). No i ulotki i długopis! ;)



Z filetem z kaczki w pyszczku :)


 Jako, że Barkas potrafi wybrzydzać, to smakołyki Planet Pet zasmakowały mu po całości! Wypełniłam mu kulę smakulę filetem z kaczki i kabanosem i po prostu oszalał. Pierwszy raz chciał zabrać mi kulę jeszcze przed tym jak skończyłam ją wypełniać. A później wyjątkowo długo z nią walczył (a potrafi się dość szybko poddać nawet jeśli w środku jest serek, najlepsza kiełbaska czy podroby). Ćwiczyliśmy później jeszcze przez chwilkę vaulty na owe smakołyki i również tutaj był bardzo zaangażowany. Wniosek jest jeden - super smakołyki!

Opakowanie jest zamykane strunowo, co pozwala utrzymać dłuższą świeżość produktu. Co prawda, wiele firm produkujących smakołyki dla psów szarpnęło się na takie rozwiązanie, jednak i tutaj zostałam mile zaskoczona. Zamknięcie strunowe w Planet Pet jest po prostu dobrej jakości! Nie raz się męczyłam, by zamknąć ponownie inne smakołyki - przykładowo, jeden z "zamykaczy" był wyżej, niż drugi. A w Planet Pet - jest to proste!

Gdyby w zoologicznym były dostępne takie smakołyki, na pewno kupowałabym je częściej. Jednak na chwilę obecną są dostępne tylko przez internet - więc skuszę się tylko raz na jakiś czas ;)

Ale polecam, szczerze polecam :)

Liebster blog award

Chyba nikomu reguł tłumaczyć nie muszę - po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób 

Zostałam nominowana przez autorkę bloga Żywienie Twojego Psa. 

I oto moje odpowiedzi:

1. Lubię ludzi, którzy...
którzy nie boją się powiedzieć co myślą, są szczerzy i nikogo nie udają. Przepadam za osobami inteligentnymi, wysoko rozwiniętymi intelektualnie.


2. Czego się boję...
boję się śmierci najbliższych.


3. Ulubione słowo?
Nie mam ulubionego słowa, wiele słów wchodzi mi w nawyk, ale tylko okresowo. Bardzo lubiłam powiadać dawniej "whatever".


4. Motto życiowe lub cytat.
Bardzo trudno wybrać mi tylko jeden cytat lub motto, więc spróbuję ograniczyć się do trzech.


"Nie tylko odpowiedzi stają się przestarzałe, ale nawet same pytania."
Ernest Hemingway

"Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im. Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne."
Emil Cioran

"Spędziwszy na badaniu zachowań psów ponad dwadzieścia lat, w trakcie których czerpałem ogromną przyjemność z ich towarzystwa, doszedłem do wniosku, że już najwyższy czas, aby ktoś stanął w ich obronie. W obronie nie tej karykaturalnej wersji psa-wilka, czyhającego, by przejąć władzę nad swym niczego niepodejrzewającym właścicielem, kiedy tylko okaże słabość. Ani też pieska trofeum zdobywającego dla swego hodowcy medale i prestiż, lecz dla tego prawdziwego psa, który pragnie jedynie być traktowany jak członek rodziny i wspólnie z nią cieszyć się życiem"
John Bradshaw

5. Ulubiona książka lub film.

Nie lubię nazywać czegokolwiek ulubionym, aczkolwiek przepadam za całą serią "Harrego Pottera" oraz "Martwego aż do zmroku". Bardzo podobała mi się również cieniutka książeczka pt. "Mały książe" czy też nieco okazalsza "Pamiętnik narkomanki".
Filmy, filmy. No cóż, oczywiście tutaj wciąż góruje Harry Potter, ale również moje serce zdobył Chatroom, Red Dog, Pulp Fiction czy Człowiek, który śpi.

6. Twoja ulubiona rasa psa.

Nie chcę tego zdradzać tak wprost, bo pies mojej ulubionej rasy pojawi się w moim domu (mam nadzieję) w najbliższym czasie, ale powiem, że przepadam za owczarkami, kundelkami, wyżłami węgierskimi, bullterierami, bokserami, springerami, czy retrieverami (najbardziej szaleję za tollerami, flatami i chesapeake'mi)


7. Dlaczego pies?

Człowiek i pies tworzą niesamowitą więź. To nieprawdopodobne, by dwa całkiem odległe sobie gatunki nauczyły się żyć obok siebie tworząc symbiozę, symbiozę z mnóstwem uczuć. Psy są według mnie najbardziej pożytecznymi stworzeniami - są oczami ślepych, uszami głuchych, uczą się robić niezliczoną ilość rzeczy, a to wszystko tylko dlatego, by nas zadowolić.


8. Co Cie uspokaja?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.


9. Jak spędzasz czas ze swoim psem?

Budzimy się koło siebie, wychodzimy razem na spacerki, jeździmy na wakacje, ćwiczymy, trenujemy, śpimy, jemy. Pies jest nieodłączną częścią mojego życia.


10.Czy pies myśli?

Oczywiście, że tak. Na co dzień nam to pokazuje :)


11.Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? 


Będę nieoryginalna i powiem, zdrowie i szczęście moje i bliskich :) 




Mam już 5-6 osób wybranych do których pójdzie nominacja ode mnie, jednak wciąż brakuje tych kilku. Jeśli chcecie wziąć udział w zabawie, napiszcie komentarz pod tym postem, wybiorę. ;)

Trochę zdjęć.

Jako, że wciąż uczę się mojego nowego Nikona, próbuję robić nim jak najwięcej zdjęć. Szykuję również bloga typowo fotograficznego (w planach mam przede wszystkim porównanie Canona 1000D, a Nikona D3100), ale to dopiero po zdobyciu 200 lajków na fanpejdżu, a więc lajkować - https://www.facebook.com/pages/Anna-Nowek-Fotografia/314306392036466?ref=hl :)
Powoli tłumaczę jeszcze artykuł o psich uczuciach z języka angielskiego, więc na moim drugim blogu, nazwanym perro omnisciente, wkrótce się ukaże, ale poinformuję was o tym, właśnie tutaj, na tym blogu ;)





(pseudo) Agility

A więc. W połowie sierpnia przyjechała do mojego miasta Oliwia z psimi wymiataczami - Zazu i Tosią. A jako, że przywiozła kawałek toru, a agility to mój ulubiony sport, odmówić treningów nie mogłam. Chociaż Barkas często łapał fazę "patatajek", i tak spisywał się dobrze. Ogólnie byłam nim wtedy strasznie zachwycona, bo to mój staruszek adżilitkowy miszcz. Pieski miały kilka wspólnych fotek:


No i było świetnie, teraz tylko czekać na działkę, przeszkody i drugiego psa hahah :)


Rozciąganie

Wciąż czekamy na pewne filmiki by opisać wizytę pewnej osoby u mnie, ale doczekać się nie możemy.
Więc daję jakąś średnią notkę, haha ;)

Otóż, w sobotę dostałam Nikona D3100. Ja zawzięta Canioniara nie byłam w niebo wzięta, aczkolwiek coraz bardziej podoba mi się praca z nim. No i takim oto sposobem mam w domu dwie lustrzanki i trzy obiektywy. Co będzie dalej? Hm, to już tylko ja wiem ;)


Jak to ja, napstrykałam nim trochę zdjęć:



A jako, że Nikon posiada opcje nagrywania, w ramach przygotowania i ogarnięcia co i jak, nakręciłam krótki filmik przedstawiający rozciąganie.
Rozciąganie jest jednym z elementów rozgrzewki, która jest praktycznie podstawą każdego psiego sportu. Bez rozgrzewki pies jest o wiele bardziej podatny na urazy. 
Filmik przedstawia tylko jeden z pomysłów na rozciąganie psich mięśni i stawów. 



Seminarium frisbee


No i jesteśmy po dwudniowym seminarium z Jakubem Koncewiczem.
I jestem super zadowolona. Jeszcze nie potrafie ubrać w słowa tego wszystkiego.
Ogromnie mi sie podobało, atmosfera, podejście i usposobienie prowadzącego, wszystko, wszystko.
A z Barkasa jestem dumna jak paw. Naprawde sie spisał. Minusem były jego darcia japki w niektórych momentach na niektóre psy (lub po prostu szczekał, bo lubi drzeć jape, taki typ) i przegryzanie smyczy gdy pańcia ćwiczyła rzuty. Ale i tak określam go jako 4,99/5 :)
Był najstarszym i najmniejszym (o najkrótszych łapkach :P) psem. A pomimo tego (i średniego samopoczucia tydzień wstecz) wymiatał. 
Podobało mi sie to, że jak ktoś spartolił rzut, musiał robić pompki/przysiady, haha :P Wiec oprocz prawej reki bolą mnie też troche nogi (w sumie byłam cały weekend po za domem, wiec nie dziwne). A podobno rzuty nie były tragiczne. 

Aż wspominam, kiedy kupiliśmy pierwszy dysk. Był to sierpień 2011 i pies jeszcze wtedy miał mnie kompletnie gdzieś. Pamietam jak biegalam razem z nim po dysk. Jak próbowałam robić wszystko by chociaż troche sie zainteresował. I po wielu, wielu przerwach w frisbowaniu (niektórych nawet półrocznych) w to lato dowiedziałam sie o seminarium. Frisbee? Hm, to nie dla nas, ale pojedziemy bo mam kilka dekli, a Barko gania i przynosi rollerki. 

Pojechaliśmy, poćwiczyliśmy, porzucaliśmy, AHA to jednak to jest wspaniałe (moje zdziwienie). Najlepiej wspominam te 10-15 minut w trójke - instruktor, ja, pies, gdy wyjaśniamy problemy, prowadzący szuka złotego środka, dopytuje, pokazujemy jak rzucamy, jak piesek łapie i ogólnie to chyba najwiecej mi dało.

Tak, Barkas nie jest w stanie złapać 20 metrowego rzutu. Tak, Barkas ma krótkie łapki i tak jak biega to szczyt jego możliwości i po prostu szybciej nie bedzie. Nie, Barkas nie bedzie wybijał sie na 3 metry w skoku po dysk. Tak, Barkas jest stary, nie ma co sie oszukiwać, nie ma już tego wszystkiego co młode pieski. Tak, wymagam od niego za dużo. 
Są też jednak plusy! Chce ze mną pracować. Pięknie obiega. Myśli. Daje z siebie wszystko chociaż się wywraca po drodze 8 razy. Uwielbia się szarpać, i to nie ważne, czy ze mną, czy z instruktorem. Robi zadziwiające rzeczy typu vault (a nie zapomnijcie o jego krótkich łapciach), etc. No i najważniejsze - STARA SIĘ.
Szkoda tylko, że nie daje mu możliwości wykorzystania potencjału. Przewodnik be, pies super, czesto spotykane zjawisko. 

Musze dużo pomyśleć na sobą, bo pies jest dobry :) Poćwicze 'dalekie' rzuty (dopasuje do niego, czyli niskie i max. 5m), porobie overy i vaulty na sucho (postaram sie dopasować swoje ciało do niego, by nie musiał sie zabijać wskakując mi na plecy na przykład), zaczne z nim pewną rzecz (obiecuje).
Nie dla zawodów. Nie planujemy. Dla siebie. 
Mam motywacje by nasze amatorskie frisbee wyglądało troche lepiej, skoro mam takiego wspaniałego psa.
To tylko dla nas. :)

Może niedługo na jakieś zajecia znowu pojedziemy, niekoniecznie z frisbee, ale po prostu... po przyjezdzie do domu nam to zaproponowano. No to korzystamy :P

Filmików nie ma, zdjeć nie ma (i po co ja brałam aparat? Natalia umrzyj:)), ale wspaniałe wspomienia są.




Piesek (nie)typowy

Jest wiele piesków jak Barkas. Zwykłe kundelki, nie przypominające żadnej rasy, nie zapiera na ich widok w piersiach. Zwyczajne szare mieszczuchy jakich dużo.
Jednak wygląd to nie wszystko, bo pomimo wtapiania się w tłum, jest dość nietypowym pieseczkiem.


Barkosiowe Amoki, czyli...
czyli coś do czego nie mogę pod żadnym pozorem dopuszczać i jak najszybciej wyeliminować sytuację, która to sprawiła. Pies wtedy nie kontaktuje, oczy ma nieobecne, 'szalone' i nie wraca na ziemie, chociażby się go kroiło. Wygląda mniej więcej tak:


Nie wiem czego, ale się boję, czyli... 
kolejna z okrutnych dla nas sytuacji, która potrafi zniszczyć wszystko, co osiągnęliśmy do tej pory. Całe szczęście, że z tej fazy można go dość szybko wyprowadzić. A raczej, JA mogę.

Niektóre rzeczy są straszne jak trzyma je ktoś, czyli...
Następne dziwne strachy. Przykładowo, sam z siebie zanurkuje głową w wodzie w poszukiwaniu kamienia ( http://www.youtube.com/watch?v=icKyEmYvr8k ), ale gdy ja go proszę o bąbelki nosem w wodzie? W ŻYCIU.
Kiedyś (całe szczęście, że już z tego "wyszliśmy") okropnie bał się kubeczków plastikowych trzymanych przez kogokolwiek. Co innego jak kubeczek stał. Szczególnie jak w pobliżu nie było nikogo. 


 Muszę się wyżyć!, czyli...
gdy piesek nie jest wymęczony psychicznie i fizycznie (lub np. wymęczył się tylko fizycznie i mu odpierdziela w główce), piesek zaczyna wariować. Wtedy w ruch idą plastikowe butelki, kapcie, nakrętki i generalnie wszystko co można pogryźć i pobawić się.
Co jest najgorsze - jeśli zabierzesz mu jedna butelkę, leci po drugą. I tak w kółko.
Póki nie dasz mu zbawczego "pac" lub 'niedomęczysz' go.

Takiego mam staruszka-geniusza-milorda :)

To bardzo malutko, jeśli chodzi o niego. Był okres, gdy totalnie nikt nie umiał sobie z nim poradzić, pies chodził na kolczatce, był nieszczęśliwy, zresztą my też. W końcu wyszliśmy na prostą i chociaż czasem mu coś odpierdzieli (coś z powyższych) to umiemy jakoś to zdusić :)


Ze smutnych wieści - obiektyw wyzionął ducha. Nie będzie w najbliższej przyszłości nowych zdjęć.

Piłki

Nasza obecna kolekcja piłek liczy 10 ich egzemplarzy, chociaż przez nasz dom przewijało się ich wiele więcej. Głównie bawimy się dwoma. Na dwie jest tak pięknie nakręcony, że robi dla nich prawie wszystko. Zawsze pragnęłam tak nakręconego pieska, ciężką pracą to osiągnęłam.
Ale nie o tym mowa.
Piłki.

Od lewej : Żółta z kolcami na smaczki, niebiesko-biała hoko fun, pleciona na sznurku, różowo-biała hoko speed, piłka na sznurku, pomarańczowo-biała hoko fun, pseudo kong ruby, malinowo-żółta hoko fun, piłka pleciona, fioletowo-biała hoko speed.


 Zacznijmy od hoko. Kupiłam je dość niedawno, ponieważ słyszałam o nich bardzo dobre opinie. Że nawet "oporne pieski się nimi bawią". Pierwszego dnia, gdy dostał je do zabawy, był dość podekscytowany. Jak to psy nową rzeczą. Z czasem było już tylko gorzej i na chwilę obecną poważnie się zastanawiam, czy nie oddać ich i kupić ulubiony rodzaj piłek.

Hoko fun? To jeszcze jakoś dają radę. Natomiast przedstawione powyżej speed'y - nijak.


Piłki na smaczki, czyli żółta i pomarańczowa. Obie całkiem dobrze sprawdzają się w swojej roli. Przy żółtej z kolcami robi bajeczne miny, ale chyba właśnie one napędzają zabawę.

Piłka na sznurku - kolejna. Zazwyczaj mój pies przegryzał sznurek, i bawił jako-tako się piłką, więc kupiłam taką na grubym sznurze. Wciąż sznurek jest bardziej ciekawy i interesujący, niż sama piłka.


No i najlepsze na świecie - czyli plecione. Są dla niego idealne i je uwielbia. W pierwszej oderwał kawałek sznurka, z której piłka była pleciona, dzięki czemu mogę z nim przeciągać nią z łatwością. Jest jego największą miłością. Połowa filmiku była nakręcona gdy on pracował "na nią". (po prawej stronie na zdjęciu).
Idąc tą myślą, kupiłam mu taką samą, tylko że na sznurku. I również ją pokochał.
Więc u takiego 'nie całkiem pewnego siebie' pieska, raczej nie lubiącego twardych, piszczących i ciężkich rzeczy, ale za to lubiącego się przeciągać, plecione piłki wymiatają :)

Moja uchachana mordka dziękuje za dużo wyświetleń przy filmiku i może w końcu nakręcimy coś konkretniejszego, chociaż latka lecą, siwa bródka i więcej problemów ze zdrowiem niż normalnie - jest.

Najwspanialszy piłeczko-pleciono-maniak :)

FILMIK!

 Okej zacznijmy od spraw organizacyjnych - Filmik ten obiecywałam od jakichś 3 lat. Na różnych portalach, bliższym znajomym. Nigdy nie mogłam się do niego zebrać. Nigdy nie miałam odpowiedniego sprzętu. Ani odpowiednich ambicji. A przecież amatorskie filmiki z psami robią wszyscy, więc naprawdę na chwile obecną nie wiem, dlaczego aż takie to było dla mnie niemożliwe.
Zaczęliśmy kręcenie w maju. Pierwsza część, ta domowa została nakręcona naprawdę na spontanie. Generalnie cały filmik jest pod tytułem "nie wiem co mam nagrać, bawię się z psem jak zazwyczaj". Niestety, część ta była nagrana telefonem i oto efekty. Okrutna jakość. O ile pamiętam, przedstawiliśmy - open and read book, pokaż język, trzymaj (kawałek smaka wystającego z mordki), stój (smak na nosie), play dead i wchodzenie tyłem na przedmiot.
Druga część była nagrana również na spontanie. Powiedziałam do znajomej "Bierz aparat, idziemy do parku". Już tutaj widać lepszą jakość, ale i tak to dla mnie za mało, więc może niebawem fajne "coś" ukaże się u mnie. Było niesamowicie gorąco. Ja byłam zmęczona. Pies był zmęczony. PRACOWAŁ NA PIŁKĘ. Praca na piłkę, dla większości codzienność, ja to natomiast musiałam wypracowywać latami :) No i ten gorąc, ta piłka, te moje nieogarnięcie, stworzyło takiego... no nie w najlepszym stanie psa, ale bardzo się starał, i nie ma co narzekać, jest mistrzem.
 Trzeci część, która została nakręcona dosłownie dzień przed jego urodzinami również była kręcona podczas gorąca. Pies był zmęczony, a mnie dopadła alergia. Nie wiedziałam CZEGO OD NIEGO CHCĘ, więc skąd ON miał wiedzieć. Nie powtarzaliśmy żadnej sztuczki dwa razy. Po prostu żywioł. Ja bym nie dała rady po prostu.
Ale i tak jestem dumna, o!
Potem nastąpił problem z programem, potem problem z nowymi programami, aż w końcu znalazłam (dzięki Zuzia) w miarę dobry i jakoś się udało. Zaczęłam przesyłać go około 18, a teraz jest 22:20 i dopiero go mam!
Generalnie to nie jest coś wielkiego, chciałam pokazać o wiele więcej. Ale po prostu to taki pierwszy film, chcę się uczyć na swoich błędach. Za drugim razem będę już wiedziała, co chcę nagrać i jak chcę nagrać. No i jak zmontować.
A z okazji, że 19 czerwca mój piesek kończył domniemane 8 lat (data umowna, ustalona przez weterynarza), a trafił do mnie dokładnie 7 lat temu (19 czerwca 2006, 21:58) chcę coś o nim napisać. Nie jest idealny, nigdy nie był i nigdy nie będzie. Stworzył wiele problemów, był nie do wytrzymania, ale jakoś poradziliśmy sobie z jego bajerancką psychiką ;-) Na pewno wiele dla mnie zrobił, samym tym że jest. Typowy pies, wychowany metodą "prób i błędów", mój początek wszystkiego, co stało się dla mnie pasjami. Dzięki niemu wiem, co chcę robić w życiu. Jest moim psem, partnerem, przyjacielem. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Po prostu mój Barkas ;-)


 a więc:

http://www.youtube.com/watch?v=CqExBFRhQrY

Barkas pies do frisbee

"Walić plany, najlepsze są spontany".
Od początku roku, nie wyjmowaliśmy nawet frisbee. Powód był prosty, co najmniej dla mnie - bałam się rozczarowania. Bez ambicji, myślenia, refleksji, spakowałam dzisiaj do torby nasze poczciwe frisbee. Co się okazało? Piesek je kocha!
 Od początku roku nic a nic nie robiliśmy z frisbee.
Gdy rzuciłam po raz pierwszy, byłam niesamowicie zdziwiona. Barkas włożył całego siebie w bieg za frisbee. A następnie, z godnością i prędkością świata przyniósł mi dysk. Był szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy i nie liczyło się nic po za mną i frisbee.
 Pomimo tego, że dzisiaj był upalny dzień, pracował świetne.
Nawet porzucałam mu kilka overów i vaultów.
(Proces robienia zdjęć, był jeszcze śmieszniejszy. Rzucałam dysk, kładłam się z impetem na ziemię i robiłam zdjęcia, podczas gdy on pięknie aportował)

Wyczekujcie filmiku! :)

Konsekwencja vs uczucia

Takowy tytuł posta chodził mi już od dawna po głowie, a odkąd dostałam wiadomość o treści, którą zaraz przytoczę - byłam pewna, że muszę o tym tutaj napisać. (Nie zachowałam oryginalnej pisowni)
"Nie mam pojęcia dlaczego mój pies nie jest posłuszny. By mieć pewność, że będę w stanie go wychować, przez wzięciem X ćwiczyłam podstawy z psem mojego wujka, szło mi nieźle. Teraz posiadam własnego psa, poświęcam mu masę czasu, próbuję szkolić, a i tak nie jestem zadowolona z efektów."
I gdy po odpisaniu, dostałam krótki zbitek słów, byłam już pewna - "Tak, codziennie sobie obiecuję, że nie będzie spał na łóżku, a potem spojrzy na mnie maślanymi oczkami..."


 Konsekwencja jest jedną z najważniejszych spraw podczas wychowania i szkolenia psa. Pies jako zwierze niezwykle zrytualizowane, uwielbiające mieć świat przewidywalny i kontrolowany, idealnie wpasowuje się w konsekwencje. Lubi wiedzieć, co następuje po danym zachowaniu. Lubi wiedzieć, co jest dodawane, a co jest zabierane. Konsekwencja jest dla niego zbawicielską rzeczą, w wciąż nie do końca zrozumiałym ludzkim światku.


 A co, gdy do psio-ludzkiego związku wchodzą uczucia? Uczucia i emocje... Można napisać na ten temat tomy, jednak jednym z najłatwiejszych stwierdzeń do uporządkowania tego, będzie nazwanie ich często igrającymi z rozsądkiem. Nawet najlepiej przygotowany teoretycznie potencjalny właściciel psa będzie miał problemy z wyborem między konsekwencją, a własnymi uczuciami. (Ale cóż, trening czyni mistrza ;))


 Wyobraźcie sobie sytuację - jeszcze przed pojawieniem się psa w Waszym domu powtarzacie sobie w kółko - pies nie będzie wchodził na łóżko, pies nie będzie sępił przy stole, pies nie będzie skakał na ludzi... Potem dostajecie upragnionego szczeniaczka i... cały światopogląd się wali. Jak nie wpuścić malca do łóżka, gdy on taaaaak ślicznieee patrzy!
Ale cóż można powiedzieć - nikt idealny nie jest. Nawet światowej (i psiej) sławy Alexandra Horowitz pisze w swojej książce tak:


"W początkach mojego wspólnego życia z Pumpernickel zatrudniłam się na pełnym etacie, a u niej pojawiły się klasyczne objawy separacyjnego zaburzenia lękowego. Rano, gdy po powrocie ze wspólnego spaceru szykowałam się do wyjścia do pracy, Pump zaczynała skomleć, chodziła za mną z pokoju do pokoju, wreszcie wymiotowała. Poradziłam się treserów, którzy dali mi bardzo rozsądne rady, jak ograniczyć jej stres. Postępowałam zgodnie z wszelkimi zdroworozsądkowymi zasadami i Pump wkrótce powróciła do emocjonalnego i fizycznego zdrowia. Jednak do jednej z rad się nie zastosowałam  "Niech wasze pożegnania i powitania nie zamieniają się w rytuał. Nie celebrujcie spotkania po powrocie do domu" - radzono mi. Odmówiłam. Jej węszące pozdrowienie, radosne przytulanie się na podłodze było zbyt przyjemne, by z tego zrezygnować."
Oczami psa, Alexandra Horowitz 




 Za podsumowanie uważam zasłyszane gdzieś słowa - KOCHAĆ TRZEBA MĄDRZE.


Pozwól Barkasowi być... Barkasem.

Piszę tutaj zastanawiająco rzadko, ale spróbuję to zmienić.



Dlaczego ja tak bardzo próbuję zrobić z niego idealnego psa?
Moje ambicje czasem mnie i jego przerastają.
A Barkas potrzebuje tylko być... Barkasem.
Psem, jednym z przedstawicieli gatunku, z wszystkimi wrodzonymi instynktami i zachowaniami.
Oczywiście, do zdrowego poziomu, nie przeszkadzającego nam w wspólnym życiu.

Jak to jest być Barkasem?
Chyba nie całkiem łatwo.
Trzeba być po pierwsze Geniuszem. Nie takim zwykłym. Takim Barkasim.
"Wywaliłeś się na prostej drodze, Geniuszu"
"O co Ci chodzi, Geniuszu"
Bo ten pies normalny to nie jest. ;)

A tak wygląda jego genialna mina.

Trzeba... Uwielbiać kamyczki, patyczki, wodę, kaczki, śnieg, kopanie, ogólnie środowisko.
Kiedyś, gdy jeszcze mój pies nie rozumiał idei przyjmowania smaków na dworze, a co dopiero robienia coś za nie, był nagradzany... pozwoleniem kopania. A jak entuzjastycznie przybiegał!
Wodę kocha w specyficzny sposób...
Kocha biegać po niej i łapać kropelki, które sam robi, i przy okazji na nie szczekać.
A kamyczki są jego największą miłością, większej nie ma. Jeszcze nie tak dawno całkiem nie dało się go odciągnąć od nich.

Tam był kamyczek.

Geniusz jest całkiem inny, niż inne pieski. Chyba każdy właściciel jest w stanie to powiedzieć o własnym psie, jednak charakter Barkasa intryguje wszystkich. Nie raz zostałam spytana na ulicy, "co ten piesek robi?" podczas gdy on "bawił" się swoim ukochanym kamyczkiem.

Zdjęcie pod tytułem "jestę bity".

A z ciekawszych i nowszych rzeczy, odkryłam w nim COŚ...
Chociaż już idzie nam ósmy rok "znajomości", ciągle dowiaduje się o nim nowych rzeczy.
Wczoraj na przykład dowiedziałam się, że przynosi piłeczkę nie tylko dlatego, bo się z nim nią szarpie, ale robi to też bo... lubi aportować.
Gdy był młodszy, miał niewiele ponad rok robił to z chęcią, a piłka odwracała jego uwagę od wszystkiego.
Potem... Nie wiem co z nami się działo.
W każdym bądź razie, musiałam go nakręcać na zabawki i robię to wciąż od dłuższego czasu, ze skutkiem niezłym.
Myślałam, że lubi szarpanie.
A jednak!
Aporcik też lubi! ;)



 Może skleję ciągnięcie sanek i latanie za śniegiem, niestety jakość filmiku - komórkowa.
Jak znajdę czas. ;)