Grudniowe prezentozakupy i... wszystko inne

Zbierałam się do tej notki tak długi czas, że aż wstyd się przyznać. W dodatku nie wszystkich prezentów Barkosowych zrobiłam zdjęcie, więc po prostu... przemilczmy to. :D

Szybko i zwięźle:


Bandaż samoprzylepny, głównie kupiłam z myślą o koziołku, który jest w średnim stanie i teraz odżył na nowo.


Frisbee z trixie 19 cm. O dziwo całkiem przyzwoicie lata (nie jest to jakieś mega super, ale spodziewałam się gorszego), i po sesjach z Barko (wielkim niszczycielem) nie ma nawet wgłębienia. Na początku Barkas je uwielbiał, teraz trochę mniej, ale jak znowu będzie ciepło, mam nadzieję, że znowu je pokocha.

Piłki piszczące z Konga. Barkas boi się piszczałek i nie przepada za piłkami (chyba, że plecione piłeczki - to jego świat). Kupiłam je dla pewnego Huskacza, ale Barkasowi o dziwo się spodobały i kupiłam mu takie same. 



Mop. Mop jak to mop, Barkas go uwielbia, bardzo, bardzo. Niedawno kupiłam też taki sam, ale w ukochanym kolorze - czyli niebieskim. W planach jest przyszycie do mopa rączki.

Szarpak od Asi, kupiony wcześniej. Sprawdza się dobrze, szczególnie jak zawiązałam mu tam supełki, a do końca starą zabawkę. :) http://szarpaki.blogspot.com/



 Ulubiony typ zabawki Barkasa - właśnie taka piłka i jej różne kombinacje. Mamy ich na chwilę obecną już osiem.... :p Kupiona w zooplusie.

Szarpak futerkowy z DS. Na początku Barkas był bardzo zdziwiony taką zabawką i zamiast się nią szarpać, skubał ją :P Obecnie jest jedną z ulubionych zabawek Geniuszka.


 Takie tam tylko 13,6 kg TOTWa. Barkas za suchą karmą nie przepada, to i za TOTWem nie szaleje, ale przeszliśmy na niego bez żadnych rewolucji żołądkowych, więc jest w porządku.


Ubranko i obroża widoczne tutaj:

Obroża odblaskowa z Dogstyle, szczerze powiedziawszy bardzo mi się podoba, a zawsze byłam raczej fanką obróż z ozdobnymi tasiemkami. Jest bardzo fajna w dotyku i nie brudzi się tak szybko jak inne.

Ubranko z Caball. Szukałam czegoś bardzo ciepłego i naprawdę, naprawdę bardzo długo się zastanawiałam co kupić. Barkas jest psem niewymiarowym, więc musiałam odrzucić wymarzony kombinezon z hurtty, tak samo jak ten z zooplusa. No i po wielu przemyśleniach, stanęło na takiej derce, która jest naprawdę ciepła (ma trzy warstwy) i możemy z Barkasem spędzać więcej czasu na spacerach. Co prawda, mogłaby być trochę mniej ciasna na brzuszku (a w ogóle Barkas w niej wygląda przegrubo i co chwile słyszymy jakieś pseudonimy typu pancernik, ale co tam.:P) i myślałam, że ten szary wierzch będzie ciemniejszy, ale jest naprawdę ciepła i to jest najważniejsze.



Kupiliśmy również gumową, składaną miskę w 'pięknym' różowym kolorze (zamawiana z zooplusa, a więc kolor był losowy), bo poprzednia czerwona zaczęła służyć Barkasowi jako szarpak.
No i czarne szelki typu X z Trixie, których przód jest odrobinę za duzy na Barko, jednak i tak fajnie leżą jak na takim niewymiarowym psie.
Ah, no i oczywiście niezliczoną ilość gryzaków i smaczków, w większości już pożartych, więc spełniły swoją rolę znakomicie.
Niedługo dojdzie do nas jeszcze kilka rzeczy, ale ja już chyba nie mam siły na takie notki ;D



A więc, jako, że jutro sylwester, mam nadzieję, że Wasze pociechy przeżyją go spokojnie, Barkas już prawie nie zwraca uwagi na petardy (praca, praca i jeszcze raz praca nad tym) więc ten sylwester będzie jeszcze lepszy. Standardowo i oklepanie - szczęśliwego nowego roku!

Minifilmior



Filmik trwa kilka sekund, a tłukłam się z nim niesamowicie w różnorakich programach. Ale prawdopodobnie rozwiązałam już mój problem z programami do obróbki filmików i możecie się spodziewać czegoś super-extra-niesamowitego, jak tylko Barkas wyzdrowieje, a mi się zachce... czyli za bardzo długi czas :D Ale spróbuję go skrócić.

Także, co do filmiku, ogólnie wszystko jest źle - inaczej aport zaczynamy, inaczej aport się ustawia po spadnięciu, inaczej pies do mnie przybiega i wydaje mi się, że ja się tak bardzo przy tym nie ruszam, ale pragnęłam wam dać coś poglądowego, co ostatnio robimy. Szkoda, że frisbee nie udało mi się nagrać, ale chyba jeszcze będę miała okazję.
Nie chcę rozbijać się na kawałku, mówiąc o filmiku, ale na początku widać mój geniusz, gdy sama nie wiem czego chcę od psa... Nie wycinając tego kawałku pomyślałam sobie "może ośmieszając się takimi rzeczami w internecie, w końcu podczas treningów z psem zacznę myśleć?" :)

https://www.youtube.com/watch?v=F2AV5zZmI9A

Dopiero teraz, w domu, patrząc na spokojnie na ten filmik doceniam fakt robienia filmików. I prowadzenia dziennika treningów (to już odkąd go mamy :P). To niesamowite, ile można się dowiedzieć o sobie i o psie. Myślę, że coraz częściej będę nas nagrywała.

Co do Barkasa, znowu ma coś z łapą. I pierwszy raz ja nie panikuje i nie biegnę do weterynarza. Jeśli utrzyma się to do środy, na pewno pójdę, a póki co zachowuje się normalnie - ba, wręcz robi wszystko biegiem, po za tym, że JA widzę nieprawidłowość w ruchu.

Ostatnio nabyłam kilka rzeczy, niektóre już ochrzczone (czytaj: rozwalone przez mojego terminatora), inne jeszcze do nas idą. Tak czy inaczej, szykuje się notka typowo zakupowa :D

Seminarium frisbee z Asią Korbal

W zeszłą niedzielę pojechałam z Barkasem na seminarium frisbee. Wiem, wiem - ja i frisbee, to dwa inne światy. Ale, ale - seminarium nie było drogie, nie było daleko, podoba mi się styl pracy Asi z psami i to była super okazja dla Geniuszka socjalki.
Po prawie nie przespanej nocy, o godzinie 6:40 wsiedliśmy w pociąg i pojechaliśmy. O 7 z minutami byliśmy już na dworcu w Malborku, czekając wraz z Asią (i Lorie i Lakim) i Justyną (i Izaakiem) na samochód. Po chwili byliśmy już prawie wszyscy na pięknej, idealnej do frisbowania polance - w tym samym miejscu, gdzie kiedyś byłam na seminarium z Jakubem :) Dodatkowym aspektem na plus była mgła - kocham mgłę!

Figa we mgle

Organizatorem była Nina, a ja byłam jej super pomocniczką m,in. w zamawianiu pizzy :D 
Zaczęliśmy od rozgrzewki i... oczywiście rzucania. Moje floaterki zostały pochwalone, ale jakby nie patrzeć, ja rzucam TYLKO floaterki Barko :P Razem sesji rzucania było trzy. Było to moje trzecie seminarium frisbee, a ja w końcu czuję się pewniejsza w rzucaniu. Ba, nawet śmiem twierdzić, że mam kilka rzutów opanowanych na cacy. 


Potem były sesje z psami. 
Weszłam z Barkasem i nie wiedziałam co chcę przerobić. Pokazaliśmy Asi, że potrafimy się szarpać dyskiem i go przynosić i w sumie tyle. Na nasze nieszczęście (bądź szczęście) przechodził nieopodal wielki Akita Inu, który wzbudził zainteresowanie mojego psa. Pies sobie pomyślał "pańcia daje smaki za prawidłowe witanie się z psami, to super okazja, żeby coś zarobić!", zapominając jednocześnie o braku możliwości podejścia dopóki nie usłyszy się słowa "ok!". Barko zaczął więc iść w stronę psa, na szczęście w porę go zawołałam i mogliśmy porobić coś dalej.
Następnie, gdy zagadałyśmy się z Asią, mój pies poszedł zjeść sobie patyka, bo on MUSI coś robić. Poopowiadałam trochę Asi o dziwactwach mojego psa, dzięki czemu chyba przypadł jej do gustu ;)

Nutella, http://www.niuchacz.com/

Po zjedzeniu pizzy i kolejnej sesji z rzutami wzięliśmy się za analizowanie kart ocen i tym samym elementów składniowych freestylu i tossa. Następnie porobiliśmy teorię dotyczącą odbić i overków (ale jako, że już na poprzednim seminarium stało się to dla mnie jasne, a Barkas trząsł się niemiłosiernie nawet w kubraczku, chodziliśmy wokół grupy by się rozgrzać). 
Pod koniec była trzecia i ostatnia sesja rzutów (podczas których na widok pies wykazał dużą chęć biegania za nimi, to go wypuściłam z klatki) no i indywidualne sesje z psami.
Na ostatniej już sesji poruszyliśmy skupianie się i podbieranie zabawki z różnych wysokości i kombinacji. Barkas ze skupieniem nie miał absolutnie żadnego problemu, a podeszliśmy bardzo blisko do innych psów (pomijając to, że gdy przestałam zwracać na niego uwagę, gdy znów zagadałam się z Asią poszedł siknąć :P), a szarpaczkował się i przynosił tak ładniutko, że Asia powiedziała, że w wielu zachowaniach przypomina miszcza Lakiego :) Ogólnie tego dnia od Asia tak mi nachwaliła Barko, że chyba motywacji do działania starczy nam do końca roku. 

Lorie

Z negatywów:

- Jeden z seminariowych psów, ciągle biegał bez smyczy i wkurzał innych (wszystkiego się bał, szczekał na psy i na ludzi)
- Barkasowi coś się stało w łapę
- I dzięki temu pod koniec był taki drażliwy, że chciałam go zabić. Nic nie mogło się koło niego dziać, on jest królewicz i musi mieć spokój.




Z kolei przedłużając zawartą w notce listę pozytywów - atmosfera. Naprawdę super było spędzić z takimi ludźmi czas.
A prawie całe seminarium Barkas latał bez smyczy, słuchając się znakomicie i zostawał w otwartej klatce, gdy pańcia ćwiczyła rzuty (zawsze mówiłam, że ten pies jako indywidualista ma lepsze klatkowanie w otwartej niż w zamkniętej!)

Mamy jeszcze co-nieco do dopracowania, szczególnie spokojne zachowanie, gdy on jest zmęczony i ma wszystkiego dość, ale jak na 10ciolatka z chorą łapą i psychiką, było genialnie! 


Tymczasem zastanawiam się, czy jechać na dog olympics czy nie... Hm... 

Różnie bywa

W niedzielę pojechałam z Barkasem na zawody agility organizowane przez klub Na fali do Gdyni. Oczywiście podróż pociągiem, chociaż bardzo grzeczna ze strony Barkasa (po za pchaniem mi się na kolana i odpowiadaniem na zaczepki ludzi piskiem "ja chcę tam podejść, ja chcę się przywitać!!!"), jak zwykle nie obyła się bez przygód. Spędzając ponad cztery godziny, łącznie w trzech pociągach, powiedziałam sobie nigdy więcej. Chociaż i tak wiem, że te postanowienie złamię.
Co do samych zawodów, było dość nudno. Możliwe, że ze względu na towarzystwo, bo na owych zawodach zbyt dużo znajomych nie spotkałam, jednak tak o.


Barkas zachowywał się miarowo.
Zaczynając od negatywów - wciąż nie jest w stanie zdzierżyć tego, że on musi siedzieć w klatce, podczas gdy inne psy są po za nią, a co gorsza - wąchają jego klateczkę! To jest dość ważna rzecz do dopracowania. A właściwie, do w ogóle zaczęcia pracy z tym - w takiej sytuacji znalazł się dopiero trzeci raz, a ja mu w żaden sposób nie pomogłam ani przed, ani po. Z darciem się w klatce jest już o wiele lepiej, bo jest go o wiele mniej, nawet jak pani znika na dłuższy czas.
Zauważyłam również, co wzmaga jego niepokój względem psów - ich zabawa. A szczególnie, jak się bawią piszczącymi rzeczami, których mój pies się boi.
Na sam koniec, jak już chciałam wychodzić z terenu zawodów, oczywiście musiał pokazać różki.


Z pozytywów - nie mamy problemów ze skupieniem w każdym miejscu zawodów, nie zawodne szarpanie się zabawkami też w każdym miejscu, super przywołanie, ogólnie wyjazd w 90% udany. Pomijając przygody w pociągach...


Co do zdrowia, nie jest źle, nie jest dobrze. Jest bez zmian, chociaż momentami wydaje mi się, że jest bardziej sprawny (np. skręcając gdy obiega drzewka).
Frisbee oficjalnie porzuciliśmy, ale wciąż obikujemy. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się nakręcić jakiś chociaż krótki filmik pokazujący nasze obi-poczynania, a szczególnie aport, z którego w końcu jestem bardzo dumna ;)

Seminarium i inne.

W zeszłą niedzielę uczestniczyłam na seminarium dotyczącym komunikacji psów, ich teorii ewolucji oraz teorii uczenia się. Oczywiście przy okazji, jak to zwykle bywa, zostałam poproszona o sesje Basseta imieniem Rocher:




Więcej jak zwykle na fejsie: https://www.facebook.com/photos.nowek?ref=hl

Co do samego seminarium, było bardzo w porządku, co prawda merytorycznych odkryć nie zrobiłam, bo o większość rzeczy już gdzieś coś czytałam, ale małe szczególiki, potrzebne na przykład w argumentacji, dlaczego szkolę psa tak, a nie inaczej, na pewno wychwyciłam. Po prostu utwierdziłam się w większości swoich przekonań i miałam jeszcze potwierdzenie ich w bardzo mądrych filmach (np. w końcu widziałam przetłumaczony filmik Dr Mecha, który wymyślił termin "alfa", a później... zdementował go, bo ludzie zaczęli go źle interpretować). To super, że jednak mam rację, która jest potwierdzona latami badań nad psami i psowatymi. Jedyną rzeczą, której na prawdę w życiu nie słyszałam, to to, że wśród badanych dzikich psów (100% zgodność genotypu z naszymi domowymi, jedynie nie zostały 'zaprzyjaźnione' z człowiekiem za szczeniaka) jako PIERWSZE idą psy, które są "niżej' w hierarchii (i nie, nie dlatego, że ktoś je położył na bok lub zabronił jako pierwszym przejść w przejściu :P bo hierarchia [oczywiście wśród psów, w kombinacji człowiek-pies trudno jest mówić o hierarchii] jest rzeczą, którą się zdobywa swoim zachowaniem, umiejętnością przewodniczenia, czymś co inne psy oddają innemu, nie dlatego bo je pogryzł, tylko dlatego, bo zasłużył) bo mają za zadanie osłaniać resztę, szczególnie tych 'wyższych' psychicznie :) Więc znowu, szach mat, wyznawcy TD :D
Podsumowując - podobało mi się, zdecydowanie lubię takie seminaria.

Poniedziałek, wtorek i środę Barkas chorował, Jak to powiedział weterynarz, albo mały uraz na odcinku szyjnym, albo go przewiało (zalety posiadania starego psa ;___;) Dostał łącznie siedem zastrzyków w tyłek i jest już zdecydowania lepiej. Ale nie wiem kiedy ponownie po tym polubi weterynarza :P 


W piątek skończył nam się luposan, więc wypytawszy weterynarza co będzie najlepsze, polecił nam arthrofos. Zawiera wyjątkowo dużo substancji aktywnych jak na swoją dość niską cenę. Tabletki są wielkości dziesięciogroszówki i mają miły zapach białej czekolady. Dawkowanie to 1 tabletka dziennie dla psa ważącego 20 kilo. U nas to wygląda tak, że pies dwa dni z rzędu dostaje po połówce, trzeciego dnia całą tabletkę i znowu dwa dni po połówce. Podaję go wraz z preparatem mineralno-wapiennym, który ma działać jako wspomagacz. O efektach napiszę jak jakieś będą :D



Co do dalszej części naszej "rehabilitacji", kupiłam książkę o rehabilitacji zwierząt, przeczytałam masę artykułów o tymże, no i właśnie tak się edukuję, by jak najbardziej pomóc mojemu psu, póki nie będziemy mogli jeździć na profesjonalne zabiegi i bieżnie wodne (bo jak zwykle, u mnie w mieście nie ma takich rarytasów). Zaopatrzyliśmy się również z piłkę gimnastyczną (i tutaj mała uwaga dla osób, które też chcą ją zakupić - rozmiar 65cm, który my mamy jest idealny dla psów DO 35 CM KŁĘBIE, nie męczcie swoich psów, jeśli są większe), na której ukazuje się prawdziwy geniusz mojego psa - już na pierwszej sesji zrobił wiewióra na niej :) 


Mięśnie pracują <3

Mamy też platformę równowagi, na której też raz na jakiś czas sobie ćwiczmy, jednak powierzchnia jej jest dość śliska i nie dość, że pies musi się utrzymać na dysku wyginającym się w wszystkie strony, to jeszcze musi uważać, by się nie poślizgnąć. Więc wchodzenie na platformę jest wspomagane przeze mnie trzymaniem, a planuję jeszcze kupić samoprzylepne nakładki antypoślizgowe :)


Po za ćwiczeniami (i oczywiście rozwijającymi muskulaturę sztuczkami) robimy dużo masażów i rozciągań według przeczytanych artykułów. Można powiedzieć, że już mamy pierwszy sukces za sobą, bo w jednej konkretnej płaszczyźnie łapa Barkasa stawia zdecydowanie mniejszy opór niż na początku.

Co więcej? Jest zwykłym psem, który chodzi na spacery i cieszy japę do innych psów - zdecydowanie nasz największy sukces. :)

12.10 - będziemy na zawodach agility w 3mieście. Chciałam też jechać na dog games w weekend za tydzień, ale nie wiem co z tego wyjdzie.  Ktoś z was jedzie? :)


Ostatnie dni wakacji.

Ostatni czwartek wakacji spędziliśmy wraz z Barkasem nieopodal, bo w Malborku. Podróże autobusami, pociągami oraz samochodem nie zrobiły na nim żadnego wrażenia, jak zresztą zazwyczaj :)
A wyjazd w ważnym celu, bo po to, aby spotkać się z Niną (oraz oczywiście Figulą) i Anią (i Vigusiem i Keksusiem). Generalnie wkręcam się w każdy spacer z innymi psami, bo tego nam właśnie najbardziej potrzeba - pracy w rozproszeniach. No i poznawania nowych psów, bo mój pies trafiając do mnie nie miał prawie żadnych umiejętności społecznych i bardzo rzadko używał CSów.

O, mój niebawiący się pies bawi się :D Fot. Nina :)

Zdecydowanie to był udany spacerek :) Zrobiliśmy całkiem długie sekwencję z tunelem i pachołkami w roli głównej i znowu byłam dumna jak paw biorąc pod uwagę wiek, zdrowie i to, co było kiedyś. Może nawet dodam filmik, chociaż został nagrany pod sam koniec, po kilku sesjach agility, frisbee i sztuczkowania i ze mną i z Niną, więc pies był odrobinę wyczerpany.
Co do frisbee, porobiliśmy całkiem ładne overy, a ja próbowałam pilnować, aby poprawnie lądował. Zrobiliśmy nawet nowego vaulta z frisbee (znowuż całkiem przypadkiem) bardzo poprawnie.

Parówa<3 fot. Nina

Nie chciałam robić obikowania, bo bałam się, że to będzie dla niego za dużo. Ale naprawdę, naprawdę, naprawdę super mieć psa, który pracuje za każdym razem, gdy się go o to poprosi (nawet jak jest zmęczony, robi to, tylko po prostu odrobinę wolniej). A więc zrobiliśmy kilka momentów z równaniem i chodzeniem przy nodze, które całkiem, całkiem wyszły. 

'udaję, że w końcu odpoczywam', fot. Nina

Potem poszliśmy na plażę, gdzie psy się pokąpały i wyszalały do końca. Barkas jak zwykle był w swoim żywiole. Wróciliśmy mega zmęczeni, ale też mega szczęśliwi.


Barkas, Keks, Vigo

Z negatywów - darcie się na cały regulator (jak to Geniusz ma w zwyczaju) gdy zostawał sam. Mogę mu to wybaczyć, bo latały jednocześnie jego kochane dyski i z pewnością chciałby je pozabijać ;) Jednakże zdecydowanie w klatce lepiej zostaje, ale nawet jej nie brałam.
Kradnięcie jedzenia - nasza najgorsza zmora obecnie. Gdy pies pracuje, to zawsze zostawiam jedzenie niedaleko nas na ziemi, by ćwiczyć jednocześnie samokontrole. I nawet nie myśli, żeby do worka ze smakami podejść. Gdy pies jest na luzie, wyłudza jedzenie od każdego, kradnie i krzywo patrzy na inne psy, które dostają jedzenie, zamiast niego. Sposób jest jeden, muszę zakazać dokładnie wszystkim dokarmiania Pana Parówy. 
Pomijam wytarzanie się, bo taka psia natura :)

Omnomnom woda

Figa :)

Keks (do adopcji!!! U Ani jest tylko na DT)

Vigo

A tak wracaliśmy do domku :)

Tak czy inaczej, był to świetny dzień w świetnym towarzystwie i na pewno jeszcze nie raz powtórzymy taki spacerek, bo chyba dla każdego jest to bardzo pouczające i niesamowicie jest móc sprawdzić psa w takich warunkach. No i oczywiście pogadać z ludźmi o podobnych zainteresowaniach :)

Niestety, koniec szaleństw, bo od dziś zaczynam spędzać pięć dni w tygodniu po kilka godzin w szkole. Z psich planów, za niecałe dwa tygodnie jadę na seminarium (seminarium bezpsiowe, ale o psach), no i moje największe marzenie - znaleźć jakiegoś zoofizjoterapeutę w okolicy z bieżnią wodną i pakietem masażów. Sami odrobinę ćwiczymy na piłce (pożyczonej, czekamy na naszą i będziemy częściej ćwiczyć), ale powrót do całkowitego zdrowia pod okiem kogoś doświadczonego byłby super. Bo zdrowie jest najważniejsze. 

Trochę zakupów.

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam oglądać rzeczy dla psów, które kupili inni. Można dzięki temu zyskać subiektywną opinię danego produktu. A po za tym... sama nie wiem, po prostu uwielbiam rzeczy dla psów. :D Pomijając smakołyki, karmy, żwacze, kości i ogólnie rzeczy do jedzenia, w ostatnim czasie zaopatrzyliśmy się w:
Dwie obroże dogstyle. Pierwszą, miętową, kupiłam podejmując decyzję ot tak, bo w końcu obróżek nigdy dość. Druga zaś to przemyślana decyzja, od dawna taka chodziła mi po głowie. Jedyna zmiana od moich pierwotnych planów, to podszycie jej neoprenem, a nie ekoskórką czy polarem. Wydaje mi się, że wytrzyma z nami jakiś czas, bo w przeciwieństwie do ekoskórki neopren nie pęka :) 

ID holder i adresówka (furkidz). Póki co spełniają swoje zadanie głośno. :) Ale ID holder jeszcze ani razu się nie odpiął sam (a tego się bałam), a adresówka pomimo częstych kąpieli i hasania bez opamiętania jakoś się trzyma. No i piękna czcionka, chociażby wolałabym by imię było napisane z wielkiej litery. :)

Aport drewniany do obi i miska składana. Aport powoli nam się sypie, niedługo podejmiemy akcje ratowania go bandażem samoprzylepnym. Następny koziołek muszę koniecznie lepiej wybrać. Co do miski, to pomimo tragicznie dużej ceny za nią w pobliskim sklepie zoologicznym - sprawdza się. Obecnie ma już dziurkę przy samej górze, ale to ze względu, że nie miałam czym nagrodzić Barkasa, to poszarpaliśmy się miską :P

Hero xtra distance 235 i cyber rubber. Jeszcze nie używane, aczkolwiek frisbee plastikowe to frisbee plastikowe i mój pies uwielbia. Co do piłki, to jestem ciekawa, czy w ogóle będzie się nią bawił, ale ostatnio powiedziałam sobie "dość kupowania takich samych zabawek ciąąąglee" i zaryzykowałam.
Frisbee zamówiłam fioletowe - klik a przyszło mi takie, no ale cóż... Chyba odsyłać nie będę.


Z rzeczy kupionych, ja jakiś czas temu dostałam canona 7D, którego wyjęłam od tamtej pory (minął około miesiąc) wyjęłam tylko podczas DCDC w Sopocie i odrobinkę na woodstocku... :P Taki ze mnie zapalony fotograf :P Zdjęcie już były na facebooku, ale tutaj zdecydowanie widać lepszą jakość.



Spotkaliśmy sporo znajomych osób i w końcu odbębniłam obiecaną sesję Weny:



Po za tym, nie dzieje się praktycznie nic, czasami wyjdziemy potrenować obi, ale ostatnio dostaję szewskiej pasji, gdy po raz dwusetny podbiega do nas pies bez smyczy (oczywiście właściciel go woła, ale pies ma to w dupie), który próbuje ukraść nam zabawki i jedzenie... No po prostu szczyt chamstwa. Aczkolwiek niektóre bez-smyczy-bez-odwołania są dobrym rozproszeniem, te mniej chamskie, które chociaż nie skaczą po mnie i Barkasie :P Pozycje zrobiliśmy już prawie na 100%, równaj przyśpieszyliśmy, koziołek podejmowany jest zawsze (chociaż jeszcze ostatnia część ćwiczenia jest czasem do niczego), no i to tyle.

W tę sobotę prawdopodobnie pojedziemy na zawody obi/agi/wystawę do Sopotu zobaczyć jak musk pracuje i jak bardzo psychiczny mój pies jeszcze jest :D

Najpiękniejszy :)

Little star

Ostatni tydzień spędziliśmy na codziennych treningach, w różnych miejscach mojego miasta, wraz z Oliwią i jej prawie-yorkiem Zazuzinką :D Dochodzę do wniosków, że systematyczność to naprawdę super sprawa. Po za dwoma problemami, z którymi wiem jak walczyć, jednak potrzeba na to czasu, mój pies pracował wytrwale, codziennie, jak go tylko o to poprosiłam. Dzięki regularności ćwiczenia, poszliśmy w kilku kwestiach do przodu. Obecnie znowu mamy odrobinę gorszy okres, bo nie mam już takiej motywacji by codziennie biegać z nim ćwiczyć, ale myślę, że po moich wyjazdach na pewno do tego wrócimy. Przede wszystkim - regularnie! Teraz, gdy już wiem, że nie ma problemu ćwiczyć kilkanaście dni pod rząd. Muszę się naprawdę spiąć, bo już dużo osiągnęliśmy i tylko cienka granica nas dzieli, byśmy osiągnęli jeszcze więcej.
Druga sesja wskakiwania na stopy :D On jest dłuuugi, ale bardzo się stara<3
Czas najwyższy na DCDC, świetnie sobie radzimy... :P

Omnomnom.

Mam głupi ryj :)

Nastała noc, czas najlepszych rozkmin. :P Chciałabym, by ten blog był moim pamiętnikiem pracy z nietuzinkowym psem. A naprawdę, uwierzcie, można o tym poematy pisać. Ale cóż, nie idę na prościzne, nie kupuję owczarka niemieckiego, bordera, czy aussie, tylko walczę z moim osobistym miszczem krępego ciałka :D

Zacznijmy od fundamentów:
Samokontrola - wychodzi nam super! Jestem dumna z naszej samokontroli, szczególnie u głodzonego pieska (ale w sumie po co go głodzić, skoro on i tak zawsze będzie parówa... :P) ostatnio wzmagało się kradnięcie jedzenia. Obecnie, pojawia się również, ale dużo rzadziej i po za ćwiczeniami. Świniak myśli, że jeśli jest koniec, to może sobie grzebać po torbach - skrupulatnie będę wyłapywać i porządnie uświadamiać, że nie tędy droga.
Samokontrola podczas ćwiczeń - super. Jeszcze dużo pracy przed nami, ale sukcesem jest chodzenie przy nodze w kontakcie, podczas gdy na misce koło nas leżą smakowitości i równanie gdy mam parówkę w lewej ręce - baaardzo prosty cel, a jednak się nie nabiera.
Samokontrola to jednak nie tylko żarcie. Mój pies ma bzika na punkcie wody. Szusz aż się trzęsie, jeśli jesteśmy koło niej, a ja nie pozwalam mu wejść. Obecnie praktykujemy minuta pływania>minuta pracy przy wodzie>minuta pływania>minuta pracy przy wodzie itd. Trzeba ogarnąć jakoś tą wielką kupkę emocji zwaną Barkasem. 
Kontrola przy innych psach - to, że na naszą polankę wbiega chamsko pies nastawiając się do Ciebie jak głupi, to nie znaczy Barkasie, że rzucasz wszystko i lecisz. Robiliśmy już na to ćwiczenia, trzeba do nich powrócić. Na milion procent.
Kontrola emocji przy przegrzaniu - czyli zagryźć i pozaczepiać wszystko. Muszę koniecznie kończyć ćwiczenia, przed zbyt dużą dawką po prostu emocji związanych z nimi. Co prawda, gdy już się Barko wkręci, to to trudne, będzie tyle stał, aż nie rzucisz mu smakola na odczepne. NIE RZUCAĆ! Metoda z linką, metoda z noszeniem kości/gryzaków, metoda z kopaniem, metoda z nagrodą za spokojne leżenie.

Dynamika, szybkość:
Budujemy, budujemy. Mamy bardzo dużo sposobów i nie wiem, który jest najlepszy, więc ciągle używamy wszystkich. W sumie na dynamikę z Barko nigdy nie narzekałam, to taki pies, który MUSI się ruszać, nazwałabym go ADHD, gdyby nie to, że on woli przebiec się sam 90899 kilometrów, niż np. pobawić się z piłką ze mną. (Taka wycieczka własna - kiedyś Barkas był tak zaaprobowany środowiskiem, że nawet NIE CHCIAŁ przyjąć smaka ode mnie na dworze, a co dopiero za niego pracować.)
Dynamika przy pozycjach jest zazwyczaj ładna, przy aporcie również, skoku przez przeszkodę również. Powroty przy przywołaniu są szybkie, aczkolwiek wiem, że stać go na więcej. No i moje ukochane chodzenie przy nodze, póki co spoko, nie ociąga się, bardziej już wyprzedza, ale mamy sporo do doszlifowania.

Precyzja:
Nad tym ubolewam. Czasem włącza mu się tryb > ja chcę teraz, ja chcę już daj daj <kto zna barkasa może zaprezentować w myślach jego wymowne sapanie jak jest na coś nakręcony>. Jest strasznie znudzony równaniem, więc tutaj walczymy i o dynamikę i o precyzję. Po za tym 7/10

Motywacja (+równowaga między nagrodami)
No i temat rzeka, jak dla nas. 
Z jednej strony Barkas pracuje nawet za suchą karmę, która może w misce leżeć miesiącami, a on jej nie je, a z drugiej widzę różnice przy śmierdziochach. Ostatnio byłam zszokowana, jak mój pies robiąc samokontrolę na śmierdziochy nawarczał na psa, który śmiał przechodzić pięć metrów dalej oO Całe szczęście, że już się smakami dzieli i nie ma szaleju w oczach, gdy daję innemu psu. 
Tak czy inaczej, marzy mi się ranking atrakcyjności żarełka. Jako, że jestem wegetarianką i nie chodzę do rzeźnika (jakoś podając psu podczas treningu nie ubolewam nad losem tych zwierząt), to muszę zagonić mamusię, by wykupiła pół sklepu. Koniecznie. Także, RANKING ATRAKCYJNOŚCI, gdyż chciałabym nosić smaki słabe, smaki średnie i smaki mega na treningi, by pokazywać psu różnice między wykonaniem ćwiczeń.
Z drugiej zaś strony... Nagroda szarpaniem... Zazdroszczę każdemu właścicielowi, który dostał psa, z ochotą na zabawę od początku.
My to wypracowaliśmy. I kiedyś było lepiej. Wydawało mi się najpierw (7-8 miesięcy temu), że to przez zęby mój pies jakoś stracił ten swój dziki, wypracowany gniew-miłości na szarpaczki. Okazało się, że zęby ma idealne. Ba, lepsze od niektórych 2-latków. Drugi trop - kiedyś go pogryzł pies i do tej pory rany na dolnej wardze tworzą bolesne strupy - bardzo nie lubi jak go tam dotykam. Więc może, może?
Obecnie zauważyłam coś skrajnie śmiesznego  - mój pies szarpie się dla mnie. Nie dla swojej pociechy, dla mnie. Gdy go zwalniam podczas szarpania, totalnie traci zainteresowanie. Gdy go zwalniam podczas jedzenia, dalej stoi nade mną i czeka "no weź, no weź, jeszcze jedno siad plsss". Co innego jest z frisbee, zwalniam go z pracy na frisbee, a on drze na mnie japę. No i weź takiego zrozum. 
Motywacja ja - tu muszę po prostu nagrać, co go najbardziej rozochoca.
Motywacja świat - kopanie trawy jako najlepszy motywator ever! Nie mogę o tym zapomnieć i po czymś super dawać mu takiego jackpota. 
(Nawiasem, bo zaraz zapomnę - wąchanie sisiów podczas pracy NEVER, odciągamy, prosimy o coś i w zależności od stanu umysłu, albo pracujemy dalej, albo kończymy, robimy obieg i pozwalamy)

Świadomość małej dupki:
jest!
Wszelkie cofania, szukania tyłkiem "czegoś" ma bardzo ładnie zrobione (aż za bardzo, jak się odmóżdża prezentuje mi tyłek na drzewo/ścianę lub ósemki tyłem). Bardzo ładnie pracuje tyłkiem. ALE! Nasze skręty lepsze są do wewnątrz, niż na zewnątrz. Na zewnątrz bardzo często mi się odkleja od nogi, "bo to przecież taki duży skręt, to miejsca potrzeba". Oj nie, Barkasiku, wcale nie. Będziemy szlifować (ehh, sama wolę skręty po wewnętrznej :<)

Koncentracja:
Ludzie, autobusy, samochody, motory, ludzie na wózkach, dzieci, radiowozy na sygnale - oki!
Nieznany pies w okolicy - muszę podejść no weź mi pozwól, proszę, proszę, proszę, no zobacz, już nie będę tak super pracował zobaczysz, zobaczysz!

Tak więc generalnie idziemy do przodu, ale powolutku i robimy bardzo, bardzo, bardzo dużo fundamentów, nowe miejsca, NOWE PSY, jedzenie i szarpanie!

Oh, wypociłam ogroomny wpis, a za pięć godzin wstaję i wraz z Barkasikiem udajemy się nad jeziorko. Będą szczeki, będą odmóżdżanki, ale podołamy!

Jednak zdjęciowo

Jako, że na sam lipiec prawdopodobnie przypadną jeszcze 3-4 notki (JA I TAKA AKTYWNOŚĆ NA BLOGU OOOO), to pomyślałam, że zacznę od ostatnich psiarskich spotkań, gdzie oczywiście poczyniłam zdjęcia.
Na pierwszy ogień pokażę wam kilka cudaków, które wciąż szukają domów w hoteliku pod Olsztynem. Psiaki są naprawdę fajne i gdybym mogła mieć trzy psy, zdecydowałabym się na jakiegoś, jako kompana wycieczek i milusińskiego do podrapania za uszkiem :) Szczegółowe opisy na ich temat znajdziecie na ich wydarzeniu na fb:
https://www.facebook.com/events/592989630793120/?fref=ts




Spędziłam też kilka dni z bardzo dobrą znajomą, momentami też z jej psem :D



Aż w końcu odwiedziliśmy ponownie Sandrę, która od pewnego czasu dzieli dom wraz z małym rozrabiaką bc - Hero :) Odbyło się też wyczekiwane spotkanie z Sylwią, którą znam już od dawien dawna, jeszcze ze śmiesznego portalu z pytaniami i odpowiedziami :)



Obecnie spędzamy dni trenując z Oliwią i jej prawie-yorko-miszczem Zazu, więc nie nudzimy się :)
Co prawda mamy obecnie z Barkasem jakiś kryzys i myślę, żeby odpuścić mu wszystko na jakiś czas, to jednak nie załamujemy się. 
Z gorszych niusów - wczoraj napadły nas dwa większe psy. Barkasik trochę kuleje, ja mam rozwaloną wargę, ale zawsze mogło być gorzej. Jednakże zaczynam powoli myśleć, że noszenie ze sobą gazu pieprzowego byłoby dobrym wyjściem. Fakt, że taka sytuacja przydarzyła nam się pierwszy raz, ale wolę nie ryzykować, bo następnym może być gorzej. 
Jak zwykle, zapraszam Was na mojego fanpejdża, na którym wszystko jest bardziej aktualne i świeższe niż na tym blogu :)