O wrażliwości słów kilka

Mówiąc o jakiejś konkretnej cesze, mamy już namalowany w głowie jej obraz, potwierdzony przykładami z życia wziętymi. Bo Burek babci Stasi to jest taki wrażliwy, że nie daje sobie obroży włożyć, a mój pies daje. Bo Reksio Kowalskiego spod trójki to sika pod siebie na widok innych ludzi, a mój pies wszystkich lubi. Bo Sonia Aśki kuli się na widok innych psów, a mój nie.

Przez większość życia z Barkasem, byłam prawie pewna, że nie zalicza się do wrażliwych psów. Bo jak wrażliwy pies może się z taką zaciętością rzucać na inne psy, samochody, etc.?
A otóż to, może.

Wrażliwość/lękliwość w życiu codziennym

Nie wstyd mi przyznać (może dlatego, że nie byłam w zupełności, a jedynie po części, tego przyczyną), że przez większość życia mój pies był agresywny. Od około dwóch lat, mamy znaczny progres z tym, co nie znaczy, że problem zupełnie nie istnieje - jest po prostu bardzo głęboko schowany, bo jednak żyjąc w określony sposób przez większość swojego psiego życia, nawyki zostają.
Gdy Barkas rzucał się/raz na jakiś długi czas rzuca się na psy,  czy inne obiekty-ruszające-się, angażował się w to cały. Wpadał w amok, z którego nie można go było wybić nawet za pomocą siły fizycznej. Przez to zawsze myślałam, że nie jest zdecydowanie wrażliwym pieskiem.
Jako iż nie znam jego przeszłości, mogę się jej jedynie domyślać - ma wielkie braki w socjalizacji w wieku szczenięcym, co przerodziło się z czasem w lęk, a nieuspokojony, źle ukierunkowany lęk, przerodził się w agresję.

Dziś Barkas GENERALNIE nie rzuca się na psy, rowerzystów, czy samochody. CHYBA ŻE ja jestem w fatalnym humorze i on jest w fatalnym humorze.

Gdy wychodzimy na spacer, jego nic nie boli (co ostatnio jest niestety sytuacją rzadką, chociaż go leczymy), a ja mam super humorek, chodzimy oboje niczym po różowej chmurce, rowery przejeżdżają z impetem obok nas, psy na Barkasa szczekają, samochody z piskiem pędzą, a on idzie jak księciunio i nic go nie obchodzi.

Gdy wyjdę na spacer z humorem "przepraszam bardzo, czy mogę wszystkich pozabijać długo i nieprzyjemnie?", a Barkasiczka coś boli, potrafi pokazać różki. Potrafi nawet pokazać irokeza z daleka psu, z którym się lubi (i po podejściu bliżej cieszy się do niego).



Wrażliwość podczas pracy

Pomimo tego, że Barkas chyba nigdy nie odmówi mi pracy, to widzę malusieńkie szczególiki w jego pracy na różnych poziomach mojego humoru. Widać to szczególnie wtedy, gdy pracujemy zabawkowo. W pracy na smaki jest o wiele mniejsza różnica, jedzenie go trochę uspakaja, a zarazem uszczęśliwia, widać jednak, że nie zaciesza ponad niebiosy, gdy jestem w gorszym humorze.
Co do pracy z zabawkami, widać to szczególnie na frisbee. Nie mogę, po prostu pod żadnym pozorem nie mogę wychodzić z nim na frisbee, gdy jestem zła i zdenerwowana, mamy wtedy taki regres, z którego ciężko się wykaraskać (a i tak czasem zdarza mi się to robić ;/).
Gdy ustalę sobie plan treningowy, czuję presję przerobienia czegoś, mam wypisane elementy, które chcę poćwiczyć... już jestem pewna, że nic z tego nie wyjdzie. I nie, nie chodzi o nastawienie, chodzi o to, że sama zadaję sobie presję, z którą nie potrafię sobie radzić i przekładam to ze złymi emocjami na psa.
Jakie są najlepsze treningi? Spontaniczne. Gdy przypadkowo odnajdę frisbee w plecaku, albo kilka ostatnich smaków w kieszeni i myślę "a pff, czemu by nie". Na nic się nie nastawiam i w takich momentach mój pies przewyższa moje najśmielsze oczekiwania, także moja radość jest prawdziwa, a więc jego radość jest prawdziwa i oboje bawimy się prześwietnie.



Wrażliwość na co dzień cz. 2, dom

Dom teoretycznie powinien być miejscem, w którym można się wyluzować. No cóż, u nas widać w tej sferze świata największe uzewnętrznienie się lęków.
Ostatnio kroiłam sobie bataty na obiad. Słodkie ziemniaki, dość twarde. By je pokroić, trzeba się nieźle nasiłować, przy czym zazwyczaj pieprznąć nożem w stół. Skroiłam bataty, wzięłam się za ogórki. Barkas jest wielkim fanem ogórków, a więc zaniosłam mu kawałek. Co robił mój pies? Siedział pod balkonem (czyli miejscem najbardziej oddalonym od kuchni) TRZĘSĄC się ze strachu. To mnie szczerze powiedziawszy załamało. Przecież zawsze się chce jak najlepiej dla swojego zwierzęcia (no, chyba że jest się chorym psycholem). Całe szczęście, z domowych lęków można go szybko wyleczyć - wystarczy dać łatwe, dynamiczne komendy i masę jedzonka. Barkasie ego zostaje połechtane, jedzonko dodaję endorfin i znowu wszystko gra.
Nie mniej jednak takie zachowanie było dla mnie szokiem, bo nie wystąpiło nigdy wcześniej. Myślę, że tutaj kluczową rolę gra wiek, Barkas w tym roku umownie będzie dziesięciolatkiem.
Inna sytuacja, która zdarza się odkąd pamiętam. Z jednej strony, kocha bawić się butelkami, z drugiej strony powodują u niego niewyobrażalny lęk. I nigdy nie wiesz, czy jak rzucisz mu butelkę, to czy za nią pobiegnie, czy schowa się ze strachu pod łóżkiem.

Najgorsze w Barkasie jest to, że nie da się w zupełności przewidzieć czego się przestraszy (w domu, bo na dworze jedynie dynamiczne obiekty stanowią źródło lęku i to tylko takie określone).

Aby nie kończyć na smutno, napiszę iż wzbogaciliśmy się ostatnio o kilka nowych rzeczuszków dla pieska oraz nagrałam w końcu trochę naszego chodzenia przy nodze, ale póki co trwa walka z programem do obróbki.
A więc... soon :)



O tym, jak życiem rządzą przypadki.

Jakiś czas temu był dzień szczeniaka. No cóż, ja Barkasa za szczeniaka nie znałam, przybył do mnie jako około roczny pies, który na trzeci dzień pobytu u nas zaczął podnosić nogę przy sikaniu :D To jest najstarsze jego zdjęcie, jakie posiadam (2008/2009 rok, miałam o wiele więcej jego zdjęć, ale wszystko zostało na starym komputerze, którego nie da się uruchomić :<)


Jednakże wyżej wspominany dzień, skłonił mnie do przemyśleń, co by było gdyby.
Z opowieści znajomych z różnych części miasta, wynikało, że Barkas szlajał się po moim mieście od kilku dni. Los tak chciał, że akurat zaczął biegać za piłką nożną, którą grał mój brat. Los tak chciał, że oboje z bratem od dawna chcieliśmy psa. Los tak chciał, że gdy moja mama kazała bratu wyprowadzić tego psa, dając do ręki mojego brata kiełbasę, którą miał zostawić Szuszowi i uciec, Barkas wybrał mojego brata. W dodatku, przez pierwsze kilka dni nie mieliśmy smyczy dla Geniusza, a więc wychodził on bez niej - i chociaż zdarzało mu się gubić to i tak zawsze wracał pod nasze drzwi, jakby mieszkał tam od zawsze. 

Co by było gdyby... Jako, że od dziecka mam bardzo silną alergię na wszelką sierść zwierząt, rodzice nigdy nie zgodzili by się z własnej woli na psa dla chorego dziecka. Ale Barkas... Sam do nas przyszedł. A jako, że u mnie w rodzinie każdy kocha zwierzęta, po pierwszym dniu było wiadomo, że albo znajdziemy mu nowy dom, albo zostanie u nas. Ale nikt go nie chciał. Ani poprzedni właściciele po niego się nie zgłosili. A mi, z dnia na dzień z Barkasem, coraz bardziej się polepszało. Dzięki Barkasowi bardzo uodporniłam się na sierść psów. Co prawda, nie jest jeszcze idealnie i wciąż, po prawie 9 latach, nie mogę przytulać Geniusza do twarzy, szyi i przedramion, bo wyskakują mi swędzące bąble, to i tak jest dobrze! 


A więc został u nas. Nie dość, że mam psa, to dodatku takiego, który normalny nie jest. I za tym idzie kolejny plus posiadania Barkasa - dzięki temu, że nie dało się z nim po prostu żyć, zaczęłam szukać rozwiązań jego problemów. Odkąd powiedziałam sobie "dość, tak być nie może!", przekopałam masę książek, artykułów, stron i forów internetowych, aby w końcu znaleźć sposób na Demona. Robiłam to z przymusu - aby móc jakoś żyć z nieznośnym psem - a stało się to moją prawdziwą pasją, szczerze pokochałam pracę z psami i na chwilę obecną wiążę z tym w mniejszym lub większym stopniu przyszłość. 

Posiadanie psa dało mi również znajomych, o takiej samej pasji, co jest niezwykle ważne w kontaktach międzyludzkich i wciąż psiarskie przyjaźnie są u mnie jednymi z najmocniejszych. Posiadanie psa dało mi również kolejną pasję - psią fotografię. Chociaż fotografią samą w sobie interesowałam się od zamierzchłych czasów, to nie wiadomo, czy rozwinęłabym się tak pod tym względem, gdybym nie miała mojego wiernego modela przy boku.

Barkasowi zawdzięczam też moją przemianę socjalno-społeczną i ogólną. Wierzę, że to dzięki niemu jestem lepszym człowiekiem, który jest bardzo wrażliwy na krzywdę innych. 
Gdyby nie on...
Wszystko byłoby zupełnie inne...



Malutki kalendarz, byście wiedzieli, gdzie można spotkać mnie, lub mnie z Barkasem w tym roku:

18 kwietnia - Zawody agility w Gdyni
23-24 maja - Seminarium w Malborku
25-29 maj - Warszawa, Wrocław (na 99%)
Czerwiec, lipiec - UK, Walia
30 lipiec - 1 sierpień - Woodstock festiwal
22-23 sierpień - BAT w Sopocie
27-30 sierpień - Czad Festiwal (99%)
5-6 wrzesień - DCDC Wawa
12 wrzesień - Dogtrekking Otomin
19-20 wrzesień - Dog Games Fall Wawa
26 wrzesień - Top Speed Dog finał Gdynia
3 październik - Dogtrekking Gdańsk
18 październik - Zawody agility Gdynia

No i mniej więcej tak to wygląda :)