"Frisbee bez frisbee" z Paulą Gumińską.

W ubiegły weekend miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach pod okiem jednej z czołowych polskich zawodniczek dogfrisbee. Długo myślałam, czy brać Barko, czy nie brać - jednak fakt, że tego typu sytuacje są dla niego mocno stresowe, w dodatku jest już seniorem - a ja sama nie byłam pewna, czy ogarnę dojazd na wyznaczone miejsce - tak więc Barkas odpoczywał sobie w domku, gdy Pańcia się douczała.


Moim głównym celem było przede wszystkim wykucie na pamięć czegoś bardzo ważnego, lecz jeszcze mało popularnego w psich sportach - psiej rozgrzewki i rozciągania. I nie zawiodłam się. W końcu mam pewność, że prowadzę bezpieczne treningi dla starszawego Geniusza.



Wspaniali ludzie, piękna pogoda (zdecydowanie nie zimowa), cudowna lokalizacja i jeszcze przepyszne wypieki (nie wspominając o obiadkach) sprawiły, że ten weekend nie pójdzie w zapomniane.

A ja... przede wszystkim będę "walczyć" z psem do końca. Nawet jeśli gardło będzie padało od wszelkich "daaaawajj, chodź, suuuupperrr, taaaaakkk, jeeees!, dawaj tooo, get it!, łaaaaap, trzymaj, taaaaak, jeeees!", a przez robienie z siebie idiotki wywołam śmiech na twarzy przechodniów - nie poddam się!

Aha i może w końcu zacznę ładnie rzucać :P Teorię znam, już nawet dłuższy czas. Problem z praktyką i szlifowaniem umiejętności, na co zazwyczaj nie mam czasu.




No i jak widać na powyższych zdjęciach - była wielka różnorodność psów. Był tylko jeden bołdeł, co obecnie jest dość zastanawiającym zjawiskiem :D Wszyscy na swój sposób byli w super porozumieniu ze swoimi psami i bardzo fajnie mi się to wszystko oglądało. Tak na koniec powiem... ja chcę jeszcze raz!

Zdjęcie kradzione, ale kurczę - jedyne na którym mnie widać! :D Najwygodniejszy fotel na świecie!

I po feriach.

Jako mieszkanka województwa warmińsko-mazurskiego dni wolne przypadły mi na ostatnie dwa tygodnie. Co prawda pierwszy tydzień był raczej nudny, ze względu, iż chorowałam, za to drugi był naprawdę bardzo, bardzo dobry. Podczas jednego z dni drugiego tygodnia wybraliśmy się z Barkasem do lasu (który swój początek ma już 20 minut od naszego domu, jednak żeby naprawdę wejść do lasu-lasu, a nie parko-lasu, trzeba trochę przejść). Jeśli wierzyć mapom Google przeszliśmy około 15 km. I w końcu, bo długim czasie nie zaspokajania w pełni jego ruchowych potrzeb, mój niespełna dziewięcioletni piesor zaliczał się stanem fizycznym i psychicznym do grupy psów "wybieganych, wymęczonych i szczęśliwych". Co prawda zdjęć z wypadu nie mam, ale mam jedno zdjęcie Barkasa cyknięte wcześniej.





Następne dni ferii spędziłam dokładnie 99km od mojego miejsca zamieszkania. Uwielbiam takie wypady i uwielbiam spędzać czas z ludźmi o podobnych zainteresowaniach do moich :) Bawiłam się świetnie, a na zdjęciach wykonanych przeze mnie Ares, Szaki i Happy :)
Więcej zdjęć na moim Fanpage





Wszystko co dobre szybko się kończy, jednak w lato... oczekujcie tych samych modeli :) Tymczasem spadamy z Barkasikiem na spacerek, w końcu jest ciepło i pieseł może wychodzić bez kurtałki :P
Pozdrawiamy!