Barkas


Barkas, Barko, Szuszu, Geniusz, Demon, Wydra, Kryminalista, Pies-Chleb, Wesoły-Ogóreczek... pies mojego życia.

Niesamowicie trudny, bo zawzięty, uparty, nieodpuszczający, z kompleksem boga i Napoleona w jednym. Z drugiej strony lękliwy i niepewny siebie.
Niesamowicie kochany, bo przytulaśny (ale w ryzach przyzwoitości, co z niego byłby za kawaler, gdyby żył pod pantoflem!), ciepły grzejnik w deszczowe dni, który zawsze musi się zakopać i mieć chociaż kawałek koca czy kołdry na głowie...
Pies, który kiedyś nie rozumiał jak można się chociaż przez ćwierć sekundy skupić na właścicielu na dworze czy przyjąć od swego człowieka chrupka, obecnie rwący się do pracy. Pies, który będzie siedział przy tobie pół godziny z miną "ale jak to dzisiaj nic nie robimy/nie pracujemy?".
Pies o naaaajgenialniejszych pomysłach świata, który zachwyca wszystkim swoim jestestwem i sposobem życia. Ten, z którym nie możesz się nudzić. I smucić.
Pies, który uczy się wszystkiego w ekspresowym tempie, żadna sztuczka i komenda nam nie straszna, mamy na swoim koncie tuziny sztuczek nauczonych od niechcenia w jeden dzień.
Pies, dzięki któremu stawiałam i nadal stawiam swoje pierwsze kroki w psich sportach i zgłębiania części behawioralno-psychologicznej psich umysłów.
Pies, któremu niesamowicie dużo zawdzięczam. Życie. I to jakim jestem człowiekiem.



Największy maniak wody, kamieni i rozpieprzania plastiku świata.
Pies o milionach twarzy.
Pies, który pracuje 'za darmo', dla mnie.
Mój pierwszy, najmojszy, wychowany metodą prób i błędów... i milionem innych błędnych metod,
ale zawsze błędy wybaczający.
Mój.
M ó j.
M Ó J.


Żyj sto lat, Wesoły Ogóreczku.