Różnie bywa

W niedzielę pojechałam z Barkasem na zawody agility organizowane przez klub Na fali do Gdyni. Oczywiście podróż pociągiem, chociaż bardzo grzeczna ze strony Barkasa (po za pchaniem mi się na kolana i odpowiadaniem na zaczepki ludzi piskiem "ja chcę tam podejść, ja chcę się przywitać!!!"), jak zwykle nie obyła się bez przygód. Spędzając ponad cztery godziny, łącznie w trzech pociągach, powiedziałam sobie nigdy więcej. Chociaż i tak wiem, że te postanowienie złamię.
Co do samych zawodów, było dość nudno. Możliwe, że ze względu na towarzystwo, bo na owych zawodach zbyt dużo znajomych nie spotkałam, jednak tak o.


Barkas zachowywał się miarowo.
Zaczynając od negatywów - wciąż nie jest w stanie zdzierżyć tego, że on musi siedzieć w klatce, podczas gdy inne psy są po za nią, a co gorsza - wąchają jego klateczkę! To jest dość ważna rzecz do dopracowania. A właściwie, do w ogóle zaczęcia pracy z tym - w takiej sytuacji znalazł się dopiero trzeci raz, a ja mu w żaden sposób nie pomogłam ani przed, ani po. Z darciem się w klatce jest już o wiele lepiej, bo jest go o wiele mniej, nawet jak pani znika na dłuższy czas.
Zauważyłam również, co wzmaga jego niepokój względem psów - ich zabawa. A szczególnie, jak się bawią piszczącymi rzeczami, których mój pies się boi.
Na sam koniec, jak już chciałam wychodzić z terenu zawodów, oczywiście musiał pokazać różki.


Z pozytywów - nie mamy problemów ze skupieniem w każdym miejscu zawodów, nie zawodne szarpanie się zabawkami też w każdym miejscu, super przywołanie, ogólnie wyjazd w 90% udany. Pomijając przygody w pociągach...


Co do zdrowia, nie jest źle, nie jest dobrze. Jest bez zmian, chociaż momentami wydaje mi się, że jest bardziej sprawny (np. skręcając gdy obiega drzewka).
Frisbee oficjalnie porzuciliśmy, ale wciąż obikujemy. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się nakręcić jakiś chociaż krótki filmik pokazujący nasze obi-poczynania, a szczególnie aport, z którego w końcu jestem bardzo dumna ;)