Adżiliti w Tczewie.


W zeszły piątek pojechaliśmy z Barkasem na nasz pierwszy trening agility w klubie. Pojechanie na hopsanie do Tczewa tliło się w mojej głowie odkąd tylko usłyszałam, że powstał tamże mini klubik, jednakże przez matury i ogrom innych rzeczy nigdy nie znalazłam na to czasu. Znaleźliśmy się tam w piątek całkiem spontanicznie i okazało się super przygodą!

Ze względu na wiek i chorą łapę staram się nie wymagać od Geniuszka za dużo. I chociaż w głowie miałam zarys treningu taki, że pieseł pobiega sobie na położonych tyczkach krótkie sekwencje, od razu rzucono nas na gorącą wodę i robiliśmy praktycznie to samo co reszta, zdecydowanie bardziej zaawansowana agilitkowo grupa.

Mój pies pierwszy raz w życiu robił torki składające się z 10-14 przeszkód i radził sobie z tym całkiem znakomicie! Pod koniec miałam wątpliwości czy to przypadkiem nie za dużo dla niego jednak skoro wychodząc z terenu klubu mój pies był w stanie jeszcze na smyczy ciągnąć... to jednak prawdą staje się powiedzenie, że niektóre rzeczy (tj. PSY) są stare ale jare.

A za 18 dni... Geniusz kończy 10 lat... Kiedy to wszystko zleciało...

Ciasno skręcamy?

Najlepszy wesoły ogóreczek świata!



Seminarium z Paulą Gumińską w Malborku

W ubiegły weekend uczestniczyliśmy z Barkasem w seminarium odbywającym się nieopodal, bo w Malborku. W sumie, jechałam tam całkiem wyluzowana, organizatorki dobrze znam, miejsce dobrze znam, a Barkas poczynił bardzo ładne postępy z wieloma rzeczami ostatnio.

Niestety, po dwóch nieprzespanych nocach i z problemami zdrowotnymi nie było ze mną za dobrze. Pierwszego dnia Barkas zachowywał się nie ładnie w stosunku do innych psów. Powodów jest w sumie sporo, zaniedbałam go odrobinę moimi maturami, wyjazdami, w dodatku zakochał się na zabój w cziłkowatej pocieczkowej suczce Zuzy i bardzo się gniewał, gdy inny pies ją wąchał. No i stres. Mój stres. Skąd się wziął to ja nie wiem, ale zgaduję, że z problemów zdrowotnych.



Jako, że jesteśmy hardkory, zaklepałam szybko pierwsze miejsce na wejściach z psami. Seminarium rozpoczęło się od tego, że trzeba było pokazać co się z psem robi. Wyszliśmy na środek na totalne YOLO, ale... to nie był dobry pomysł, bo w ogóle nie wiedziałam co pokazać. W dodatku wzięłam kundla na lince, a mój kundel nigdy nie chodzi na lince (zrobiłam to tylko dlatego, bo jak wspomniałam, Barkas pokazał regres względem bycia socjalnym) i się trochę plątaliśmy.

Nie obyło się, rzecz jasna, bez frisbee. Trenowaliśmy rzuty i graliśmy w Ultimate frisbee, czy jakoś tak.  Było też dużo omawiania piesków, pokazywania na Wenie jak samym zachowaniem i głosem można szybko popsuć psa itd. Na omawianiu piesków Paula powiedziała mi, że jeśli mój pies drugiego dnia nie będzie chciał pracować, to to będzie moja wina, bo za dużo robię i za dużo wymagam. Utkwiło mi to w pamięci bardzo.

Na sesji z psem chciałam przerobić bawienie się zabawkami. Barkas kiedyś miał z tym ogromny problem, bo nawet w domu się nie bawił, jednak pracowałam na tym skrupulatnie. Na początku kundello upatrzył sobie jeden szarpak i nie chciał się wymienić na mopa, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo wymianę miał zrobioną bardzo ładnie. Po prostu innym sposobem. Paula kazała mi uciekać z mopem, a ja zazwyczaj pokazuję psu w dwóch rękach następną zabawkę, krzyczę "okej, kecz" i jest zmiana. Fajnie było zobaczyć, że jednak zmiany nie są tak oczywiste dla mojego psa.
Dodatkowo, podczas sesji dostawał komendę "koniec". Ja 'koniec' stosuję, gdy już w najbliższym czasie naprawdę nic nie będę chciała, przy 'koniec' mógł się zazwyczaj spokojnie oddalić na 5-7 minut, wysikać, wywąchać i takie tam. A tu zmiana, bo po niecałej minucie po 'końcu' pańcia woła i trza znowu zaiwaniać. To była dla niego nowość i widać było, że miał z tym problem. ;)

Wyszedł też problem z przywołaniem. Generalnie, nigdy nie robiłam z Barkasem przywołania. Nauczyłam go jedynie, że opłaca mu się trzymać blisko mnie i "stój". Podobno fajnie było oglądać, jak przerażony Barkasik szuka pańci, gdy ta schowała się za drzewem :P



Zrobiliśmy również kawałek frisbowania. Byłam generalnie bardzo do dupy pod tym względem w stosunku do psa, bo za dużo wymagałam, a niepowodzenia głośno i niemiło komentowałam. I takim trafem, z psa który uwielbiał ten kawałek plastiku, zyskałam psa, który na widok tego samego kawałka plastiku miał minę "no pogryzłbym z chęcią, ale w sumie wal się, bo wiem jaka jesteś".
Paula pomogła mi obniżyć poprzeczkę i nauczyła być zadowoloną przy samym szarpanku i przynoszeniu.

Noc spędziliśmy z Barkasem równie fajnie co drugi dzień.
Drugiego dnia Barkasowi odwidziało się już to całe bycie niemiłym dla innych piesków. Po superowych zabawach z frisbee, typu 'trzeba sie stykać rękami i rzucać frisbee, komu spadnie robi od nowa', przeszliśmy do sesji z psami. Jako, że wcześniej była mowa o sztuczkach, stwierdziłam, że spróbuję z Barkasem coś, do czego była mi potrzebna mądra i dobrze wydająca smaki pomocna ręka :D Zrobiliśmy z Barko stanie na stopach, które szybko załapał. I o ile on szybko załapał, o tyle ja mam problem z skarmianiem go tam, ale to już szczegół, stary, chory i długi pies potrafi!


mina<3

Po pogadance, jedzeniu i milionie innych rzeczy, nastała druga i ostatnia sesja z psem. Stwierdziłam, że jednak zrobimy frisbee. Słońce paliło nas niemiłosiernie, przez co Barkas pomimo wielkiej chęci zostania ze mną, poszedł w cień. I był to dobry pomysł, od razu oboje się lepiej poczuliśmy. I chociaż miał fazy sikania, to i tak bardzo ładnie pracował, a przede wszystkim - był szczęśliwy! Widok jak mój pies nosi za mną dysk i aż cały podskakuje z radości jest dla mnie ważniejszy niż nawet najlepiej łapiący, ale smutny pies.

Najważniejsze rzeczy, jakie sobie wypisałam po semi to:
- Różne komendy na podobne rzeczy (mam tak w obi, ale okazuje się, że w życiu codziennym też się przyda)
- Nie pamiętanie przeszłości (a raczej, nie wmawianie sobie bez przerwy jak dużo już osiągnęliśmy, jak bardzo pies się zmienił, tylko gnanie do przodu, pomimo przeszłości)
- Przywołanie jest ważne (ja to olałam w procesie naukowym Barko. Ale okazuje się, że jednak jestem głupia :D)
- W trudnych warunkach, nawet bardzo dobrze znane komendy, powinny być super nagradzane
- Od-uzależnienie się od sukcesów i kładzenie sobie czasem kłód pod nogi :) 

Chyba moje ulubione zdjęcie, które zrobiłam podczas semi, po więcej możecie klikać tutaj: https://www.flickr.com/photos/132740520@N05/sets/72157653355207116

No i generalnie - Tak, Nina, przyznaje, dobra organizacja, przestanę marudzić! :D
Bardzo mi się podobało, pomimo prażącego słońca i konieczności jeżdżenia do ubikacji do pobliskiego MCDonalda :P Fajna atmosfera, fajni ludzie, z którymi można było porozmawiać na tematy różnorakie i porządna dawka wiedzy.
No cóż, rozwiązanie jest jedno - trzeba powtórzyć!



O wrażliwości słów kilka

Mówiąc o jakiejś konkretnej cesze, mamy już namalowany w głowie jej obraz, potwierdzony przykładami z życia wziętymi. Bo Burek babci Stasi to jest taki wrażliwy, że nie daje sobie obroży włożyć, a mój pies daje. Bo Reksio Kowalskiego spod trójki to sika pod siebie na widok innych ludzi, a mój pies wszystkich lubi. Bo Sonia Aśki kuli się na widok innych psów, a mój nie.

Przez większość życia z Barkasem, byłam prawie pewna, że nie zalicza się do wrażliwych psów. Bo jak wrażliwy pies może się z taką zaciętością rzucać na inne psy, samochody, etc.?
A otóż to, może.

Wrażliwość/lękliwość w życiu codziennym

Nie wstyd mi przyznać (może dlatego, że nie byłam w zupełności, a jedynie po części, tego przyczyną), że przez większość życia mój pies był agresywny. Od około dwóch lat, mamy znaczny progres z tym, co nie znaczy, że problem zupełnie nie istnieje - jest po prostu bardzo głęboko schowany, bo jednak żyjąc w określony sposób przez większość swojego psiego życia, nawyki zostają.
Gdy Barkas rzucał się/raz na jakiś długi czas rzuca się na psy,  czy inne obiekty-ruszające-się, angażował się w to cały. Wpadał w amok, z którego nie można go było wybić nawet za pomocą siły fizycznej. Przez to zawsze myślałam, że nie jest zdecydowanie wrażliwym pieskiem.
Jako iż nie znam jego przeszłości, mogę się jej jedynie domyślać - ma wielkie braki w socjalizacji w wieku szczenięcym, co przerodziło się z czasem w lęk, a nieuspokojony, źle ukierunkowany lęk, przerodził się w agresję.

Dziś Barkas GENERALNIE nie rzuca się na psy, rowerzystów, czy samochody. CHYBA ŻE ja jestem w fatalnym humorze i on jest w fatalnym humorze.

Gdy wychodzimy na spacer, jego nic nie boli (co ostatnio jest niestety sytuacją rzadką, chociaż go leczymy), a ja mam super humorek, chodzimy oboje niczym po różowej chmurce, rowery przejeżdżają z impetem obok nas, psy na Barkasa szczekają, samochody z piskiem pędzą, a on idzie jak księciunio i nic go nie obchodzi.

Gdy wyjdę na spacer z humorem "przepraszam bardzo, czy mogę wszystkich pozabijać długo i nieprzyjemnie?", a Barkasiczka coś boli, potrafi pokazać różki. Potrafi nawet pokazać irokeza z daleka psu, z którym się lubi (i po podejściu bliżej cieszy się do niego).



Wrażliwość podczas pracy

Pomimo tego, że Barkas chyba nigdy nie odmówi mi pracy, to widzę malusieńkie szczególiki w jego pracy na różnych poziomach mojego humoru. Widać to szczególnie wtedy, gdy pracujemy zabawkowo. W pracy na smaki jest o wiele mniejsza różnica, jedzenie go trochę uspakaja, a zarazem uszczęśliwia, widać jednak, że nie zaciesza ponad niebiosy, gdy jestem w gorszym humorze.
Co do pracy z zabawkami, widać to szczególnie na frisbee. Nie mogę, po prostu pod żadnym pozorem nie mogę wychodzić z nim na frisbee, gdy jestem zła i zdenerwowana, mamy wtedy taki regres, z którego ciężko się wykaraskać (a i tak czasem zdarza mi się to robić ;/).
Gdy ustalę sobie plan treningowy, czuję presję przerobienia czegoś, mam wypisane elementy, które chcę poćwiczyć... już jestem pewna, że nic z tego nie wyjdzie. I nie, nie chodzi o nastawienie, chodzi o to, że sama zadaję sobie presję, z którą nie potrafię sobie radzić i przekładam to ze złymi emocjami na psa.
Jakie są najlepsze treningi? Spontaniczne. Gdy przypadkowo odnajdę frisbee w plecaku, albo kilka ostatnich smaków w kieszeni i myślę "a pff, czemu by nie". Na nic się nie nastawiam i w takich momentach mój pies przewyższa moje najśmielsze oczekiwania, także moja radość jest prawdziwa, a więc jego radość jest prawdziwa i oboje bawimy się prześwietnie.



Wrażliwość na co dzień cz. 2, dom

Dom teoretycznie powinien być miejscem, w którym można się wyluzować. No cóż, u nas widać w tej sferze świata największe uzewnętrznienie się lęków.
Ostatnio kroiłam sobie bataty na obiad. Słodkie ziemniaki, dość twarde. By je pokroić, trzeba się nieźle nasiłować, przy czym zazwyczaj pieprznąć nożem w stół. Skroiłam bataty, wzięłam się za ogórki. Barkas jest wielkim fanem ogórków, a więc zaniosłam mu kawałek. Co robił mój pies? Siedział pod balkonem (czyli miejscem najbardziej oddalonym od kuchni) TRZĘSĄC się ze strachu. To mnie szczerze powiedziawszy załamało. Przecież zawsze się chce jak najlepiej dla swojego zwierzęcia (no, chyba że jest się chorym psycholem). Całe szczęście, z domowych lęków można go szybko wyleczyć - wystarczy dać łatwe, dynamiczne komendy i masę jedzonka. Barkasie ego zostaje połechtane, jedzonko dodaję endorfin i znowu wszystko gra.
Nie mniej jednak takie zachowanie było dla mnie szokiem, bo nie wystąpiło nigdy wcześniej. Myślę, że tutaj kluczową rolę gra wiek, Barkas w tym roku umownie będzie dziesięciolatkiem.
Inna sytuacja, która zdarza się odkąd pamiętam. Z jednej strony, kocha bawić się butelkami, z drugiej strony powodują u niego niewyobrażalny lęk. I nigdy nie wiesz, czy jak rzucisz mu butelkę, to czy za nią pobiegnie, czy schowa się ze strachu pod łóżkiem.

Najgorsze w Barkasie jest to, że nie da się w zupełności przewidzieć czego się przestraszy (w domu, bo na dworze jedynie dynamiczne obiekty stanowią źródło lęku i to tylko takie określone).

Aby nie kończyć na smutno, napiszę iż wzbogaciliśmy się ostatnio o kilka nowych rzeczuszków dla pieska oraz nagrałam w końcu trochę naszego chodzenia przy nodze, ale póki co trwa walka z programem do obróbki.
A więc... soon :)



O tym, jak życiem rządzą przypadki.

Jakiś czas temu był dzień szczeniaka. No cóż, ja Barkasa za szczeniaka nie znałam, przybył do mnie jako około roczny pies, który na trzeci dzień pobytu u nas zaczął podnosić nogę przy sikaniu :D To jest najstarsze jego zdjęcie, jakie posiadam (2008/2009 rok, miałam o wiele więcej jego zdjęć, ale wszystko zostało na starym komputerze, którego nie da się uruchomić :<)


Jednakże wyżej wspominany dzień, skłonił mnie do przemyśleń, co by było gdyby.
Z opowieści znajomych z różnych części miasta, wynikało, że Barkas szlajał się po moim mieście od kilku dni. Los tak chciał, że akurat zaczął biegać za piłką nożną, którą grał mój brat. Los tak chciał, że oboje z bratem od dawna chcieliśmy psa. Los tak chciał, że gdy moja mama kazała bratu wyprowadzić tego psa, dając do ręki mojego brata kiełbasę, którą miał zostawić Szuszowi i uciec, Barkas wybrał mojego brata. W dodatku, przez pierwsze kilka dni nie mieliśmy smyczy dla Geniusza, a więc wychodził on bez niej - i chociaż zdarzało mu się gubić to i tak zawsze wracał pod nasze drzwi, jakby mieszkał tam od zawsze. 

Co by było gdyby... Jako, że od dziecka mam bardzo silną alergię na wszelką sierść zwierząt, rodzice nigdy nie zgodzili by się z własnej woli na psa dla chorego dziecka. Ale Barkas... Sam do nas przyszedł. A jako, że u mnie w rodzinie każdy kocha zwierzęta, po pierwszym dniu było wiadomo, że albo znajdziemy mu nowy dom, albo zostanie u nas. Ale nikt go nie chciał. Ani poprzedni właściciele po niego się nie zgłosili. A mi, z dnia na dzień z Barkasem, coraz bardziej się polepszało. Dzięki Barkasowi bardzo uodporniłam się na sierść psów. Co prawda, nie jest jeszcze idealnie i wciąż, po prawie 9 latach, nie mogę przytulać Geniusza do twarzy, szyi i przedramion, bo wyskakują mi swędzące bąble, to i tak jest dobrze! 


A więc został u nas. Nie dość, że mam psa, to dodatku takiego, który normalny nie jest. I za tym idzie kolejny plus posiadania Barkasa - dzięki temu, że nie dało się z nim po prostu żyć, zaczęłam szukać rozwiązań jego problemów. Odkąd powiedziałam sobie "dość, tak być nie może!", przekopałam masę książek, artykułów, stron i forów internetowych, aby w końcu znaleźć sposób na Demona. Robiłam to z przymusu - aby móc jakoś żyć z nieznośnym psem - a stało się to moją prawdziwą pasją, szczerze pokochałam pracę z psami i na chwilę obecną wiążę z tym w mniejszym lub większym stopniu przyszłość. 

Posiadanie psa dało mi również znajomych, o takiej samej pasji, co jest niezwykle ważne w kontaktach międzyludzkich i wciąż psiarskie przyjaźnie są u mnie jednymi z najmocniejszych. Posiadanie psa dało mi również kolejną pasję - psią fotografię. Chociaż fotografią samą w sobie interesowałam się od zamierzchłych czasów, to nie wiadomo, czy rozwinęłabym się tak pod tym względem, gdybym nie miała mojego wiernego modela przy boku.

Barkasowi zawdzięczam też moją przemianę socjalno-społeczną i ogólną. Wierzę, że to dzięki niemu jestem lepszym człowiekiem, który jest bardzo wrażliwy na krzywdę innych. 
Gdyby nie on...
Wszystko byłoby zupełnie inne...



Malutki kalendarz, byście wiedzieli, gdzie można spotkać mnie, lub mnie z Barkasem w tym roku:

18 kwietnia - Zawody agility w Gdyni
23-24 maja - Seminarium w Malborku
25-29 maj - Warszawa, Wrocław (na 99%)
Czerwiec, lipiec - UK, Walia
30 lipiec - 1 sierpień - Woodstock festiwal
22-23 sierpień - BAT w Sopocie
27-30 sierpień - Czad Festiwal (99%)
5-6 wrzesień - DCDC Wawa
12 wrzesień - Dogtrekking Otomin
19-20 wrzesień - Dog Games Fall Wawa
26 wrzesień - Top Speed Dog finał Gdynia
3 październik - Dogtrekking Gdańsk
18 październik - Zawody agility Gdynia

No i mniej więcej tak to wygląda :)

Pseudo frisbee, pseudo agi.

W poprzedni piątek wyjechaliśmy z Barkasem z domu w zamiarach dojechania na trening, wraz z Vigo i oczywiście jego właścicielką. Los chciał tak, że nie zdążyliśmy. Pomyślałam, że jednak nic straconego i w drodze powrotnej rozstawiliśmy sobie tunel, w miejscu gdzie było co obiegać.

Porobiliśmy odrobinę agilitków, było wszystko w porządku. Na takim amatorskim sprzęcie nie ma czego wymagać szczególnego :D


 Natomiast co do frisbee... którego wcale nie chciałam robić, ale przypadkiem jeden stary dysk znalazł się w moim plecaku... pies wykazał się swoim geniuszem. Momentami nawet ładnie się składał, co jest bardzo ciężkie do wypracowania przy długich psach. Ale oczywiście, odwieczny problem - o ile mój pies jest w stanie puścić zabawki, nie potrafi, nie mieści mu się w głowie (a zwłaszcza jak mam tylko jeden dysk) jak można puścić dysk od razu, bez moich dwustu słów typu "Barkasik, puść, proszę, Barkasik, obieg, Barkasik będzie roller, naprawdę będzie roller, puść". Jestem w stanie poprosić go o puszczanie (i skutecznie!), jeśli mam smaka w drugiej ręce, ale naprawdę nie chciałabym mieszać przy robieniu frisbee zabawy i jedzenia. Co prawda mam kilka pomysłów jak mogłabym to wypracować, ale Barko jest jednak na tyle starym i chorym pieskiem, że frisbee u nas jest naprawdę, naprawdę rzadkie, maksymalnie raz w tygodniu, a przy takiej częstotliwości ciężko cokolwiek wypracować na cacy, a szczególnie taką rzecz, która siedzi w nim naprawdę głęboko.




Pieseł złapie nawet pionowo rzucony dysk, oh :P

Taaa, 'Barkasik puść'.

Hm... Niby frisbee jest takie niebezpieczne, a dopiero przy zmianach pozycji Barkasik pisnął i pokazał swoją chorą łapę... Hm... Obi jest u nas bardziej niebezpieczne :P

Gnojek i Vigo.

Mam nadzieję, że niedługo uda nam się dotrzeć na trening do klubu ;)


Spóźnione walentynki, ale Barkas lubi ażurkę.

Wszystko w telegraficznym skrócie.
Byłam w Anglii, skąd przywiozłam Barkasowi drugą ażurkę, tym razem mniejszą. O dziwo, Geniusz ją pokochał, a przecież on nie lubi zabawek z gumy!



A dzień przed walentynkami, wybraliśmy się do psiejbudy, która znajduje się w moim mieście i kupiliśmy między innymi trochę smaczków , dostaliśmy w prezencie ciasteczkowe serce, które chociaż Barko chciał zjeść jak najprędzej to popozował z nim trochę :)


Więcej jak zwykle na fanpejdżu

A tak to żyjemy. Pakujemy trochę, ale u nas to nic nowego, robimy to niezmiennie od września, tylko przyrządów do ćwiczeń nam przybyło :) Czasem jest dobrze, czasem trochę gorzej, ale chyba jakoś się trzymamy. I odliczamy odrobinkę dni (do matury) do ostatniego seminarium, na które pojedziemy razem - będzie to seminarium w Malborku z Paulą Gumińską :)



O tym, że mój pies myśli dużo za dużo, a ja dużo za mało.

Ale od razu zdementuję tytuł - zdarzają się, nawet dość często, sytuację, gdy mój pies nie myśli wcale, a ja myślę dużo za dużo i się zamartwiam.
Jednak generalnie widać wątek z tytułu przy zmianach pozycji. Tak więc, jako osobistości bardzo ambitne, mamy wraz z Barkasem dwa typy zmian pozycji - na nieruchomy przód i na nieruchomy tył. Na nieruchomy tył mamy od dłuższego czasu, od początków świadomego Obi, a na nieruchomy przód, zaczęliśmy robić z dnia na dzień, bo ktoś mi to doradził, a ja stwierdziłam "czemu nie?". Pies dość szybko się tego nauczył, więc mogliśmy pójść dalej.
Na nieruchomy tył mamy komendy pac i siad. Na nieruchomy przód mamy boom i kic.

Scenka rodzajowa - ćwiczymy. Odchodzę i mówię do psa "pac". Robi to, ale brzydko, więc mówię "siad" i znowu "pac". Znowu brzydko. Znowu mówię "siad", znowu mówię "pac", a on dalej robi to po prostu albo za wolno, albo łapa po łapie, albo krzywo. Za moim czwartym "pac" pies robi "boom". To ten moment, gdy ja się denerwuję i zamiast się opanować i nagrodzić porządne siady, dalej mówię do psa "pac". I to jest ten moment, gdy pies myśli, że na pewno o którąś pozycję mi chodzi, więc pokazuje mi wszystkie (wraz z 'wstań').

I tak właśnie, kolejny raz jesteśmy w plecy, bo pies przez swoje myślenie, nauczył się, że "pac" to nie tylko "pac", bo skoro za nic nie jest nagradzany, to wszystko może być dobre lub wszystko może być źle. A ja, wiedzę z teorii mam, która nijak pomaga mi w praktyce.

Ah, jak ja kocham nasz Genius-Team.

PS: Żeby nie było, szybko da się to odpracować i za kolejnym 'pac' pies już robi prawidłowo, jednak samo to, że pies wie, gdzieś tam głęboko, że na 'pac' są jeszcze inne możliwości, powoduje, że jest prawdopodobieństwo, że w innej tego typu sytuacji znowu będzie chciał użyć przeciwko mnie inną pozycję :p
Obi to ciężki sport :D



O tym, jak w moim mieście nie można wyjść na spacer.

Dzisiaj, niedziela, godzina czternasta. Słońce odrobinę świeci, śniegu brak, a temperatura w okolicach zera. Całkiem dobre warunki na pójście w końcu na trening. Mieszkam w takim miejscu, że otaczają mnie dwa niewielkie parki i jeden większy. Ponadto mam ogrodzone boisko z trawką pod nosem. Żyć nie umierać? Nie sądzę.
Z pozytywnym nastawieniem biorę kilka smakołyków, mopa i kilka frisbiczków. Ubieram też nowe buty, żeby je 'rozchodzić'.  Przychodzimy na polankę, 'Barko siadaj, okej, leć', gdy Geniusz sobie sobie śmiga, ja wyjmuję dyski i rzucam sobie kilka rzutów. W końcu przywołuję piesa, robimy trochę chodzenia przy nodze, trochę szarpania mopem i na koniec trochę szarpania dyskami i króciutkie rzuty. Pies spisuje się całkiem nieźle, chociaż jak zwykle nie chce puścić dysków, a gdy próbuję chwycić dysk tak, by był pionowo, pies pisnął z bólu (ale według weterynarza nic niepokojącego nie ma z zębami ani z dziąsłami i rzeczywiście stan zębów wydaje się być wzorowy jak na niespełna dziesięciolatka). Drugim razem przy takiej samej sytuacji już nie piszczy. To jest jednak temat rozważań na inną notkę.
Zaczyna kropić, więc zbieramy się do domu. Będąc na chodniku czuję grubą warstwę 'czegoś' na podeszwie. To coś okazuje się być kupą. I to nie jedną.
I to nie pierwsza taka sytuacja. Zdarza mi się to ZA KAŻDYM razem. Moje miasto może brać udział  w konkursie na najbardziej zagównione miasto z gwarancją wygranej.
I nie dziwię się zwykłym zjadaczom chleba 'wieszania psów' na psiarzach.
Krótka piłka.
Masz psa? Sprzątaj po nim!



Spotkałam się już kilka razy z psimi 100dniowymi wyzwaniami. Zazwyczaj jest to wykonanie iluśtam psich sztuczek w ciągu tego czasu.
Stwierdziłam, że zaszaleję i też je podejmę.
Absolutnie nie w kontekście sztuczek, Barkas zna ich miliony.
Natomiast w kontekście "ŁOGARNIJ BARŁKO" - jak najbardziej.
Do tego wyzwania zaliczają cztery poziomy realizowane w tym samym czasie, dzięki czemu się uzupełniają i wzmacniają. Są to:
a) Poprawianie więzi z przewodnikiem (przyznaję się bez bicia, zawiniłam)
b) Jeszcze lepsza resocjalka
c) Przywołanie i rozproszenia (daję w jednym punkcie, bo oba aspekty mamy połowicznie przerobione)
d) Opieka zdrowotna (łapy, kręgosłup i zęby, zamierzam po prostu latać po weterynarza dopóki jakiś mi nie powie, że pies jest chory. Bo wszyscy dotychczasowi widzą w nim zdrowego, wysportowanego psiaka. A ja wiem, że tak nie jest.)
Relacja ze stu dni naprawczych będzie pojawiała się co 20 dni. ;)
A może Wy podejmiecie wyzwanie? 

O tym, jak pies miał nie wchodzić na czarną pościel...

Kupiłam sobie czarną pościel. Jako miłośniczka metalowej muzyki, której garderoba ogranicza się do kolorów czarny, bardziej czarny, czarny z nadrukiem, czarny z napisem itd., wymarzyłam sobie czarną pościel do łóżka. Ową pościel znalazłam w Ikei, do której mam zaledwie 70 kilometrów, a co tam. Kupiłam piękną czarną pościel, zaraz zasłałam łóżko i postanowiłam. Pies nie będzie wchodził na tą pościel pod żadnym pozorem, a w razie czego zaścielę łóżko dodatkowo kocem. Dotrzymywałam swojego niezwykle twardego postanowienia aż do wczoraj. Pies od czterech dni choruje, ale wczoraj było z nim niezwykle źle. Tak źle, że przez całą noc się do mnie tulił. W łóżku. Na czarnej pościeli.
Pościel wygląda jak... g*wno, a pies już dzisiaj czuje się znakomicie.
Podsumowując, jak zwykle wyszło na jego :P



A tymczasem znowu popularne jest LBA, więc jak szybciutko odpowiem sobie na parę pytań (marnując czas, który powinnam zmarnować na naukę, ale co tam:P)

Pierwsze od KLIK

Od kiedy prowadzisz bloga i skąd pomysł na założenie go? 

Ugh, nie pamiętam od kiedy dokładnie, ale bodajże pierwszego posta dodałam pod koniec 2011 roku (który chyba usunęłam :P), a pomysł wziął się sam z siebie, bo lubiłam czytać cudze blogi. :)

Jakie jest twoje hobby?

Lubię psy, fotografię, grać na perkusji i jeździć na koncerty. Kiedyś tańczyłam, śpiewałam i byłam wolontariuszką na wszystkich możliwych akcjach (w schronisku jestem nadal, ale rzadziej jeżdżę). Ponadto kręci mnie nauka.

Jakiego typu ludzi nie lubisz najbardziej?

Ja w ogóle nie lubię ludzi. :D

Jakie jest twoje motto życiowe?

Nie mam motta życiowego. Nie sądzę, że wygodnie by mi się żyło, gdyby jakieś kilka słów ciążyło nade mną każdego dnia kierunkując moje poczynania. 

Twój sposób na poprawę humoru?

Jak taki sposób wymyślę, to go ogłoszę :P

Jaka jest twoja wymarzona praca?

Uwielbiam mózgi. Psie, ludzkie, ogólnie zwierzęce. Na pewno coś w tym kierunku.

Jakie jest twoje wymarzone miejsce? Gdzie chciałabyś pojechać/polecieć?

Do USA, ale to już niebawem.

Czy rok 2014 był udany? Jakie masz postanowienia na następny?

Jakby się tak zastanowić, najgorszy nie był. Postanowienia? Dużo się uczyć, dobrze się bawić :).

Jaka książka, którą przeczytałaś w najbliższym czasie zrobiła na tobie największe wrażenie?

"Zrób mi jakąś krzywdę" Jakub Żulczyk.

Jakie jest twoje ulubione danie?

Nie mam pojęcia, ale bardzo lubię sałatki owocowe i ogólnie owoce.

Kiedy masz urodziny?
 
Trzynasty lipiec ;)

Kolejne pytania od KLIK

1. Jakiej rasy był Twój pierwszy pies?

Mój pierwszy pies to Barkas, a Barkas jaki jest każdy widzi ;) Ale wychowywałam się przy niezwykle energicznym mieszańcu Bordera i pięknym, długowłosym Owczarku Niemieckim.

2. Twój obecny pies spełnia twoje oczekiwania? Dlaczego tak/nie.

Jak to zwykłam mówić do kundla "jak na pierwszego jesteś spoko". :P Poza tym w wieku 10 lat nie miałam zbyt wielu oczekiwań względem psa, najważniejsze żeby miał cztery łapy i ogon, a to zadanie Barkas spełnia w 100%

3. Jaka jest Twoja ulubiona firma produkująca psie akcesoria?

Nie ma takiej firmy. Każda firma, moim zdaniem, ma kilka (czasem całkiem sporo) dobrych produktów i kilka niewypałów.

4. Który psi sport jest Tobie najbliższy? Dlaczego?

Agility, którego nie możemy uprawiać i Obedience, którym męczę mojego poczwarka. 

5. Zakładając blog spodziewałeś/aś się, że się w to wciągniesz?

Nie. I nie wciągnęłam się w to. Bardzo lubię pisać, ale zanim kliknę tutaj "dodaj nową notkę" mijają tygodnie.

6. Jak wygląda ulubiona zabawka Twojego psa? A jak zabawka, którą Ty lubisz najbardziej? (oczywiście psia) Dodaj zdjęcia.
Święta trójca - stara piłka z sznurka, mop i szarpak od dogstyle. Zdjęcia były. 
Ale generalnie to wszystkim się bawi i jest nauczony nie faworyzować ;)

7. Masz ulubione zdjęcie swojego psa? Dodaj je.

Nie mam :<

8. Gdybyś miał/a opisać swojego psa jednym wyrazem, jak on by brzmiał?

Można niecenzuralnie?
OJAPIE*DOLEKU*WAMACBARKASTYPSYCHOLU

9. Chciałbyś/abyś za ok. 5 lat dalej blogować?

O ile będzie o czym :)

10. Lubisz czytać psie blogi? Dlaczego tak/nie.

Jak mam baaaaardzo dużo czasu (czyli rzadko), ale generalnie jest mało osób, których styl pisania jest dla mnie przyciągający. 

11. Jaką wolisz smycz? Automatyczną, przepinaną, regulowaną czy prostą? 

Przepinane forever. Od chyba sześciu lat nie mieliśmy innej smyczy niż przepinane. 


No i nominacja nie-nominacja, ale Madzialena mi obiecała filmik, to napiszę :D
Od KLIK 

1. Gdybyś miała porównać swojego psa do jakiegoś zwierzaka(charakter/wygląd/pierwsze skojarzenie) - jakie byłoby to zwierzę i dlaczego to? :D 

Ja mam ich kilka. :<
Glizda bo ryj, surykatka bo niezwykle długie stanie na tylnych łapach Barko ma w genach i jeszcze kryminalista, bo... aaa, to miały być zwierzęta? ...

2. Gdybyś mogła publicznie, na skalę światową, złożyć spełniające się w stu procentach życzenia ludziom strzelającym w Sylwestra - jak by one brzmiały? :D

Droga Magdo, czy pamiętasz moją ranę z wakacji na kolanie? Życzę ludziom strzelającym w sylwestra takich 'ranek', ale na całym ciele :)))

3. W jaki sposób zmieniło się Twoje życie odkąd masz psa?

To było osiem lat temu, nie pamiętam czy wtedy się coś zmieniło :( Wiem na pewno, że dzięki niemu spędzam czas na dworze, jestem bardziej śmiała i bardziej odpowiedzialna.

4. Czego nauczył cię Twój pies?

Siad, podaj łapę, zdechła Ania itd...

5. Jaki był Twój pierwszy pies?

Było, było! Wciąż jest, Barkasem :)

6. Co chciałabyś zmienić w swoim czworonogu i DLACZEGO?

Chciałabym żeby bardziej ogarniał swoje choleryczne emocję w trudnych chwilach. Mój pies jest cholerykiem i jak się cieszy to cały blok wie, a jak się wku*wia, to też cały blok wie. Chciałabym, żeby pomimo tego, że 'ojejciu lapka mnie boli, to na pewno wina tych psów wokół mnie, idę im wpie*dolić' ogarniał się trochę. No i zmieniłabym mu tylną łapę, tą chorą. I kręgosłup. I ogólnie wszystko co jest do wymiany, żeby już więcej nie chorował.

7. Masz możliwość zaprojektowania gadżetu dla siebie z psem - jaki to gadżet? Kubek, czapka? A może coś bardziej oryginalnego? :D

Był w planach zaczepisty kalendarz z Barko-fotami, ale nie wyszło :( A marzy mi się taki! Niby po co ja te wszystkie zdjęcia robię? :P

8. Psy rasowe - czy na prawdę wszystkie rasy potrzebne są w dzisiejszych czasach?

Fajnie jest kupić szczeniaka i wiedzieć jaki, chociaż w 50% będzie w przyszłości. Ale widząc co się dzieje na świecie, w pseudohodowlach, na wystawach i jeszcze w mózgach (jakich mózgach?) osób, które lubią tylko rasowe i gardzą kundlami, to czasem się nad tym zastanawiam.

9. Jaka psia rasa - i dlaczego - ci się podoba? Czy jest to jednocześnie rasa, którą planujesz w przyszłości?

Podoba mi się pewna rasa, która ma ładne uszka, budowę i jest piźnięta na mózg (to dlatego, bo Barkas jest piźnięty no i ja chyba właśnie lubię piźnięte psy) i nie zapeszając, ale odpowiadając na drugie pytanie - tak :)

10. EGOQUESTION: Co myślisz o mnie i o moim psie?

Magdaleno, jesteś moim sizarem milanem, a MnISZEK to ten bialy pitbul sizara (mial takiego?!).  A w ogóle, a w ogóle, to Cię poznałam "w realu" (co za lans), za długie to spotkanie nie było, ale chyba każdy wie, że to niezbyt dogodne warunki na rozmowę  były (:P), ale kiedyś chcę spotkać i Cię i Miszę w jednym miejsc i no. A teraz, za odpowiedzi na te pytania, czekam na filmik, koniecznie z frisbiczkami!

11. Czy żałujesz decyzji o adopcji/kupnie psa?

To Barkas wybrał nas, nie my Barkasa :P
Ale nie żałuję, absolutnie. Wiele przez niego przepłakałam, pozłościłam się, nie raz i nie dwa mi ręce opadały, ale własnie takie psy są najlepsze, wątpię, że wyczekany, wychuchany szczeniak z hodowli zmusiłby mnie do przeczytania tylu książek i artykułów co ten mały gnojek.
Jak to Silvia Trkman powiadała:
"if you want to be good, you need a bad dog. So bad, that nobody can help you. That’s when you have to think. "

W wolnym tłumaczeniu "Jeśli chcesz być w czymś dobry, potrzebujesz złego psa. Tak złego, że nikt nie będzie w stanie ci pomóc. To sprawi, że zaczniesz myśleć sam."


Jako, że nie bywam zbyt często na bloggerze i nie wiem kogo nominować, nominuję wszystkich, którzy czytają tego bloga. Nie zapomnijcie pochwalić mi się w komentarzu linkiem do waszych odpowiedzi.
Moje pytania na szybko.

1. Jak nietypowo motywujesz swojego psa? (Chyba każdy kto mnie zna, widział jak 'kopie' trawę dla Barkasa :P)
2. Czy uważasz, że sztuczki są psu potrzebne?
3. Owczarki czy terriery? Które bardziej przypadły Ci do gustu?
4. Jakim typem osobowości jest twój pies? Choleryk, sangwinik, a może flegmatyk?
5. Twój pies lubi wodę?
6. Dzięki czemu i od kiedy interesujesz się psami?
7. Opisz jedno nietypowo zachowanie swojego psa.
8. Największy mały sukces, jaki osiągnęłaś/łeś ze swoim psem w minionym roku? (czasem można wygrywać z psem najróżniejsze zawody, a najbardziej będzie nas cieszyć to, że pies przestanie w końcu wynosić miski o piątej rano sobie do klatki i nimi tarabanić :P tego typu mały-wielki sukces)
9. Najdroższa rzecz, jaką Ci twój pies pogryzł lub zgubił.
10. Jedna zaleta twojego psa i czemu
11. Jedna wada twojego psa i czemu 

Powodzenia ;)