Trochę zakupów.

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam oglądać rzeczy dla psów, które kupili inni. Można dzięki temu zyskać subiektywną opinię danego produktu. A po za tym... sama nie wiem, po prostu uwielbiam rzeczy dla psów. :D Pomijając smakołyki, karmy, żwacze, kości i ogólnie rzeczy do jedzenia, w ostatnim czasie zaopatrzyliśmy się w:
Dwie obroże dogstyle. Pierwszą, miętową, kupiłam podejmując decyzję ot tak, bo w końcu obróżek nigdy dość. Druga zaś to przemyślana decyzja, od dawna taka chodziła mi po głowie. Jedyna zmiana od moich pierwotnych planów, to podszycie jej neoprenem, a nie ekoskórką czy polarem. Wydaje mi się, że wytrzyma z nami jakiś czas, bo w przeciwieństwie do ekoskórki neopren nie pęka :) 

ID holder i adresówka (furkidz). Póki co spełniają swoje zadanie głośno. :) Ale ID holder jeszcze ani razu się nie odpiął sam (a tego się bałam), a adresówka pomimo częstych kąpieli i hasania bez opamiętania jakoś się trzyma. No i piękna czcionka, chociażby wolałabym by imię było napisane z wielkiej litery. :)

Aport drewniany do obi i miska składana. Aport powoli nam się sypie, niedługo podejmiemy akcje ratowania go bandażem samoprzylepnym. Następny koziołek muszę koniecznie lepiej wybrać. Co do miski, to pomimo tragicznie dużej ceny za nią w pobliskim sklepie zoologicznym - sprawdza się. Obecnie ma już dziurkę przy samej górze, ale to ze względu, że nie miałam czym nagrodzić Barkasa, to poszarpaliśmy się miską :P

Hero xtra distance 235 i cyber rubber. Jeszcze nie używane, aczkolwiek frisbee plastikowe to frisbee plastikowe i mój pies uwielbia. Co do piłki, to jestem ciekawa, czy w ogóle będzie się nią bawił, ale ostatnio powiedziałam sobie "dość kupowania takich samych zabawek ciąąąglee" i zaryzykowałam.
Frisbee zamówiłam fioletowe - klik a przyszło mi takie, no ale cóż... Chyba odsyłać nie będę.


Z rzeczy kupionych, ja jakiś czas temu dostałam canona 7D, którego wyjęłam od tamtej pory (minął około miesiąc) wyjęłam tylko podczas DCDC w Sopocie i odrobinkę na woodstocku... :P Taki ze mnie zapalony fotograf :P Zdjęcie już były na facebooku, ale tutaj zdecydowanie widać lepszą jakość.



Spotkaliśmy sporo znajomych osób i w końcu odbębniłam obiecaną sesję Weny:



Po za tym, nie dzieje się praktycznie nic, czasami wyjdziemy potrenować obi, ale ostatnio dostaję szewskiej pasji, gdy po raz dwusetny podbiega do nas pies bez smyczy (oczywiście właściciel go woła, ale pies ma to w dupie), który próbuje ukraść nam zabawki i jedzenie... No po prostu szczyt chamstwa. Aczkolwiek niektóre bez-smyczy-bez-odwołania są dobrym rozproszeniem, te mniej chamskie, które chociaż nie skaczą po mnie i Barkasie :P Pozycje zrobiliśmy już prawie na 100%, równaj przyśpieszyliśmy, koziołek podejmowany jest zawsze (chociaż jeszcze ostatnia część ćwiczenia jest czasem do niczego), no i to tyle.

W tę sobotę prawdopodobnie pojedziemy na zawody obi/agi/wystawę do Sopotu zobaczyć jak musk pracuje i jak bardzo psychiczny mój pies jeszcze jest :D

Najpiękniejszy :)