Adżiliti w Tczewie.


W zeszły piątek pojechaliśmy z Barkasem na nasz pierwszy trening agility w klubie. Pojechanie na hopsanie do Tczewa tliło się w mojej głowie odkąd tylko usłyszałam, że powstał tamże mini klubik, jednakże przez matury i ogrom innych rzeczy nigdy nie znalazłam na to czasu. Znaleźliśmy się tam w piątek całkiem spontanicznie i okazało się super przygodą!

Ze względu na wiek i chorą łapę staram się nie wymagać od Geniuszka za dużo. I chociaż w głowie miałam zarys treningu taki, że pieseł pobiega sobie na położonych tyczkach krótkie sekwencje, od razu rzucono nas na gorącą wodę i robiliśmy praktycznie to samo co reszta, zdecydowanie bardziej zaawansowana agilitkowo grupa.

Mój pies pierwszy raz w życiu robił torki składające się z 10-14 przeszkód i radził sobie z tym całkiem znakomicie! Pod koniec miałam wątpliwości czy to przypadkiem nie za dużo dla niego jednak skoro wychodząc z terenu klubu mój pies był w stanie jeszcze na smyczy ciągnąć... to jednak prawdą staje się powiedzenie, że niektóre rzeczy (tj. PSY) są stare ale jare.

A za 18 dni... Geniusz kończy 10 lat... Kiedy to wszystko zleciało...

Ciasno skręcamy?

Najlepszy wesoły ogóreczek świata!