Nie od razu Rzym zbudowano

Często patrzyłam na inne psio-ludzkie pary z zazdrością. Potem patrzyłam na mojego psa, i jedyne co myślałam, to to, ile jeszcze mamy do wypracowania, ile jeszcze musimy zrobić. Widziałam same problemy, niedociągnięcia, i złego psa i złą właścicielkę. Załamywała mnie ta wizja, że nigdy nic nie osiągniemy, bo ja co chwile chora, lub zajęta, on już coraz starszy, no i jeszcze zima - ten mój biedny chorowity piesek nie może spędzić na dworze więcej niż 30 minut. Już czasem chciałam to wszystko rzucić, odpuścić sobie pseudo-sportowego pieska, prowadzić z nim normalne, nudne życie - spacerki wokół bloku, karma dla psów z normalną dawką aktywności, żadne activy, zaprzestać kupowania co chwile frisbee...

Ale! Ale!
W końcu coś mnie ruszyło.
Przecież te wszystkie cudowne psio-ludzkie pary, które widzi się wygrywających na zawodach, TEŻ MUSIAŁY kiedyś zaczynać. Też zaczynały od zera, nikt geniuszem się nie rodzi, ani ideałem. Dlaczego więc ja wymagam, by ten kundel Barkas, który nie ma ani grama "sportowych" genów, jego rodzice to na pewno zwykłe burki, matka rozmnożona bo "suka musi mieć raz szczeniaki", by właśnie ten zwykły pies z ulicy był ideałem?

Ten mój burek polubił frisbee, zabawy ze mną, sztuczki, obi, tropienie, rally i skakanie przez wszystko. Ten mój burek często sam patrzy z tęsknotą w miejsce, gdzie kładę frisbee. Ten mój burek sam przychodzi do mnie z miną "poróbmy coś". Ten mój burek nauczył się już żyć w taki sposób, jak sportowe pieski, więc dlaczego mam mu to odbierać?  Najważniejsze, to robić to, co sprawia przyjemność i psu, i właścicielowi. Bez wygórowanych ambicji. 





A teraz czekam tylko na chwile, gdy będzie cieplej, będziemy wychodzić na długie spacerki do lasu, na łąki, nad rzekę, na pola, na skarpę. Takie pseudo-dogtrekkingi, sprawiają mojemu pseudo-sportowemu pieskowi dużo przyjemności. :)

3 komentarze: